
służby, a pomiędzy niemi Murzynów. Nieraz wszystkie te postacie, były ruchome, i wolno przeciągały, przed oczyma tłumnie zebranej, a ciekawej gawiedzi. Jasełka te, były zabytkiem owych starożytnych widowisk dramatycznych, misteryów, które się pojawiły w XII już wieku. Wówczas tym sposobem przedstawiano Tajemnice wiary świętej, aby mocniej one wrazić w pamięć ludowi prostemu, który tego co nie podpada pod jego zmysły, łatwo pojąc nie może.
Na drugi dzień kościół nasz obchodzi uroczystość Sw. Szczepana, i równocześnie odbywa poświęcenie owsa i wina. Lud nasz po wielu okolicach ziarnem owsa sypał na kapłana, jakoby na pamiątkę, że święty Szczepan ukamienowany został. Po wsiach, szczególniej u parobków, dzień tego świętego, był ważnym okresem w ich życiu, albowiem przed świętami Bożeg Narodzenia dziękowali za slużbę czy to we dworze czv u gospodarzy, i kilka dni, to jest do Nowego Roku, byli zupełnie swobodni i niepodlegli, nikomu nie służąc. Dlatego to na Mazowszu, powstało dobitnie te swobodę malujące przysłowie parobkowe: „Na świety Scepon—każdy se pon." To jest, że na święty Szczepan, każdy jest sobie pan.
Świecenie wina, w dzień Św. Jana Apostoła Ewangelisty, przypadający równocześnie, powstało dla zachowania pamiątki, jak podanie kościelne mówi, że Sw. Janowi podana była trucizna w winie, które przeżegnawszy wypił, bez szkody dla zdrowia swego. Dlatego kapłan przy świeceniu wina, prosi Boga, aby ten napój na duszy i ciele, nie szkodził tym, którzy go używać będą.
Od święta Bożego Narodzenia poczyna się Kolenda. Wyraz ten oznacza wszelkie podarunki i upominki, jakie gospodarze czeladzi, rodzice dzieciom, sąsiedzi sąsiadom w tym czasie dawali. Zajmowała też u nas kolenda plebanów, którzy podług rozporządzenia soboru Piotrkowskiego z 1628 roku, odwiedzać wszystkie domy swych parafian, obeznawać się z nimi, spisywać ludność, badać o naukę chrześcijańską powinni byli. Zwyczaj ten był bardzo pożyteczny, dopóki go nadużycie nie skaziło. Pleban, gdy miał przybyć z kolendą do wioski, organista
w przeddzień uwiadamiał o tern mieszkańców, obchodząc wies całą z dzwonkiem. Ksiądz ubrany w szaty kościelne, dzwonkiem też ogłaszał swoje przybycie do każdego domu, i stanąwszy przed drzwiami izby, zaczynał pieśń kolendową z organistą i żakami, których brał z sobą; kończył ją wchodząc do izby, poczem dawał krzyż do pocałowania mieszkańcom, i na przygotowanym stole go stawiał. Po przemowie krótkiej, u domowników o katechizm się pytał, a poczęstowany i obdarzony, do drugiego domu odchodził. Dwory, okazalej przyjmowały kołendująeych plebanów, i nieraz przybycie kapłana z pieśnią radosną o narodzeniu Zbawiciela, dawało w domu szlacheckim powód do uczty.
Od Wigilii Bożego Narodzenia, było zwyczajem powszechnym, który się jeszcze po wielu okolicach naszego kraju dochował, że doroślejsi chłopcy przebrawszy jednego ze swego grona, za niedźwiedzia, tura. kozę lub żórawia, obchodzili od domu do domu, pokazywali to dziwne zwierzę i odpowiednie pieśni chórem zawodzili. (...) Pomiędzy ludem, odważniejsi, starali się
podebrać z gniazda leśnego młode wilczęta, i z niemi obiegając chaty wiejskie, zbierali podarki kolendowe, z których potem wspólna sobie ucztę wyprawiali. Jeżeli polów zuchwały na wilczki nie udał się, przybierali jednego w wilczę skórę, który udawał tak groźne dla trzód wiejskich zwierze, otrzymując upominki za to widowisko.
Po wielu dworach długo zachowywano obyczaj, że w czasie wieczornej wigilii, stół łańcuchem opasywano, ażeby go sio chleb zawsze trzymał, a żelazo plużne pod stół kładziono, aby krety niepsowały roli. Ponieważ wszystkie stoły w te chwile zasłane są sianem, przy końcu wieczerzy, panny i kawalerowie wyciągali z pod obrusa po odrobinie siana, co bywało przepowiednią ich przyszłej doli. Jeżeli panna wyciągnęła siano zielone, pewną była, że w następne zapusty przywdzieje czepiec, jeźli zas dostało się jej siano zwiędłe, musi jeszcze czekać na męża, a jeźli wyciągnęła siano zeschłe, żółte, była to okropna wróżba, że umrze starą panną. Teraz postał ten obyczaj, że pomiędzy siano, pod każdem nakryciem kładą lalki, pieniądze, chleb, i pierniki z rozmaitermi wyobrażeniami, które każdy wyciągając po wieczerzy, otrzymuje przepowiednię, że się w następny rok albo zakocha, albo ożeni, albo że będzie miał chleba lub pieniędzy poddostatkiem.
Dziewczęta wiejskie, zaraz po wieczerzy, robią doświadczenie, dla pewności, która najpierwej pójdzie za mąż w zapusty, albo w jesieni następnego roku. Każda robi gałkę z pakuł lnianych, lekką i małą, i razem zebrane, zapalają je współcześnie i rzucają w komin; której dziewoi gałka najpierwej porwana pędem powietrza, uleci w górę, ta najprędzej za mąż pójdzie.
Święta Bożego Narodzenia, u ludu naszego i w starym języku noszą nazwę: Gód.
Dla myśliwca dobre w Grudniu bywa pole do łowów na lisy przed psami, gdyż w tej porze najlepsze mają futro. Od Nowego Roku bowiem, rodzinne swe opuszczają miejsca, a idą po nad rzeki w równiny, gdzie gęsta wiklina. Najlepsze też i na zające pole, bo o tej dobie sarnie i zajęcze cąbry najtężej nabite, smaczną dają nam zwierzynę.
Od świąt Bożego N arodzenia, w następnym tygodniu przed Nowym Rokiem, po dworach wiejskich układano huczne kuliki i robiono wcześnie do nich przygotowania. Zapusty bowiem już się zaczynały, a gdy sanna ubita, kulik radosny przebiegał od dworu do dworu, ze dzwonkami, wesołym okrzykiem. i pieśniami, którym wtórowała dziarska kapela.
I otwierały się na sciężaj wrota gościnne, ażeby serdecznie chlebem i solą a z dobrą wolą, podejmować upragnioną drużynę!