![Picture](/uploads/9/9/8/0/9980976/published/konie-w-stajni-1868_1.jpg)
Prawie 100 lat temu pewien ziemianin postanowił wybrać się na konną wycieczkę po bliższej i dalszej okolicy. Swoje wrażenia z przygotowań jak i samej wycieczki następnie starannie spisał. Poniżej jak przygotowywał do wycieczki swojego towarzysza podróży, a zarazem niezawodny środek transportu czyli konia.
"Zeszłego roku odbyłem konne wycieczki po naszym kraju na dystansie 1421 kilometrów — nie zamiar pobicia tego rekordu, bo to nie był żaden szczególny rekord, ile raczej pragnienie poznania jeszcze innych stron Polski, jej ludności, zabytków, przyrody (...) zachęciło m nie do odbycia nowych, cokolwiek dłuższych wycieczek; konna jazda ma swoisty urok i łatwiej dotrzeć do różnych ciekawych zakątków konno niż koleją żelazną lub samochodem, zaś w obecnych warunkach flinansowo przystępniejsza. Zawstydzała mnie myśl, że znam większą, część Europy, zaś kanton Graubunden w Szwajcarji nawet względnie dokładnie a nie znam własnego kraju!
Wypadło pożegnać się ze staruszką, wierną towarzyszką zeszło rocznej podróży, a dosiąść czteroletniej klaczy pełnej krwi własnego chowu, karo-gniadej „Jedynka” po Panther (Dark Ronald – Panik po Ard Patrick), od F ala II po Bob od Neck or Northing, średniego w zrostu, rasowa, w typie Ard Patricka, angielskiego derbisty; grzyw a jedwabista — oznaka szlachetności, ogon bardzo długi, obfity i pu szysty - oznaka siły; występowała nie bez powodzenia na wyścigach w Poznaniu i Bydgoszczy, mimo to wydawała się za młoda na tak daleką podróż; ufałem w dzielność i wytrzymałość, jaką się odznacza pełna krew angielska ponad wszystkie inne rasy i nie zawiodłem się, wątpię, by na koniu krwi arabskiej o osławionej „wytrzymałości” możmaby było osiągnąć przybliżony wynik.
Przygotowywałem klacz; od wiosny, odbywając kilka razy w tydzień spacery po własnym majątku od 20 do 30 kilometrów dziennie wolnym kłusem i bardzo posuwistym stępem — takie tempo najlepiej wyrabia muszkuły; jadła stale po 6 kg owsa ma dzień.
W podróży należało oczywiście zażywać klaczy bardzo ostrożnie, wykorzystywać od kłusa każdy odpowiedni teren a zwalniać do stępa, nawet ma najkrótszym odstępie nierównej drogi; taka miękkość drogi jest pożądana, by ucho nie słyszało uderzeń kopyt w kłusie; starannie omijać napotykane kamienie na pozór nawet miniej widoczne, unikać potykania się; koń o dobrych rozumie się nogach z płaskim angielskiej rasie właściwym chodem potyka się najczęściej z własnej nieuwagi, ale nieraz też z winy jeźdźca, który mógł i powinien był to uprzedzić poruszeniem wodzy lub dotknięciem łydkami, zwłaszcza jeśli zna dobrze sposób poruszenia się swego konia. Bywają, konie mające jakby szczególną zdolność wynalezienia każdego kam ienia na drodze i stąpnięcia nań, co jest bardzo niecierpliwiące. - Częste potykanie się na dłuższym dystansie, osłabia siłę odnoży i swobodę łopatek tem zmęczonych.
Niemniej ważnem jest odżywianie i pojenie.
W upalne dnie poiłem klacz kilka sekund w napotykanych strumieniach, ale tylko przez wędzidło, to znaczy nie zdejmując tręzli; na popasach dodawałem do wiadra wody garść otrąb pszennych przyczem koń pije wolniej i z smakiem; „krzepiłem” też klacz cukrem kostkowym,.
Po zdrowem parsknięciu i po spokojne m przejściu obok przedmiotu mogącego budzić przestrach nie szkodzi poklepać w myśli nagrody i zachęty; koń to takie rozumne stworzenie i tak chętnie przywiązuje się do swego stałego a delikatnego jeźdźca, tak dobrze zna głos jego i rękę. Polecania godnym, jest zaopatrzenie się w małą apteczkę podróżną zawierającą: amonjak, jodynę, krople Inoziemcowa, laurowe i walerjanowe, fluid, wodę Burowa, bandaże i watę — nie radzę tylko umieszczać zapasów jadalnych obok środków leczniczych, gdyż zdarza się, że flaszeczka się stłucze, zaś butersznyty na smaku walerjanowym, jak to sprawdziłem , nie są apetyczne.
(…)"
Paweł Popiel “2918 kilometrów na koniu – Wycieczka sportowo – krajoznawcza w dorzeczu Wisły, Sanu, Bugu, Wieprza, Skawy, Styru, Nidy, Prosny, Warty, Brdy, Noteci i Pilicy”
"Zeszłego roku odbyłem konne wycieczki po naszym kraju na dystansie 1421 kilometrów — nie zamiar pobicia tego rekordu, bo to nie był żaden szczególny rekord, ile raczej pragnienie poznania jeszcze innych stron Polski, jej ludności, zabytków, przyrody (...) zachęciło m nie do odbycia nowych, cokolwiek dłuższych wycieczek; konna jazda ma swoisty urok i łatwiej dotrzeć do różnych ciekawych zakątków konno niż koleją żelazną lub samochodem, zaś w obecnych warunkach flinansowo przystępniejsza. Zawstydzała mnie myśl, że znam większą, część Europy, zaś kanton Graubunden w Szwajcarji nawet względnie dokładnie a nie znam własnego kraju!
Wypadło pożegnać się ze staruszką, wierną towarzyszką zeszło rocznej podróży, a dosiąść czteroletniej klaczy pełnej krwi własnego chowu, karo-gniadej „Jedynka” po Panther (Dark Ronald – Panik po Ard Patrick), od F ala II po Bob od Neck or Northing, średniego w zrostu, rasowa, w typie Ard Patricka, angielskiego derbisty; grzyw a jedwabista — oznaka szlachetności, ogon bardzo długi, obfity i pu szysty - oznaka siły; występowała nie bez powodzenia na wyścigach w Poznaniu i Bydgoszczy, mimo to wydawała się za młoda na tak daleką podróż; ufałem w dzielność i wytrzymałość, jaką się odznacza pełna krew angielska ponad wszystkie inne rasy i nie zawiodłem się, wątpię, by na koniu krwi arabskiej o osławionej „wytrzymałości” możmaby było osiągnąć przybliżony wynik.
Przygotowywałem klacz; od wiosny, odbywając kilka razy w tydzień spacery po własnym majątku od 20 do 30 kilometrów dziennie wolnym kłusem i bardzo posuwistym stępem — takie tempo najlepiej wyrabia muszkuły; jadła stale po 6 kg owsa ma dzień.
W podróży należało oczywiście zażywać klaczy bardzo ostrożnie, wykorzystywać od kłusa każdy odpowiedni teren a zwalniać do stępa, nawet ma najkrótszym odstępie nierównej drogi; taka miękkość drogi jest pożądana, by ucho nie słyszało uderzeń kopyt w kłusie; starannie omijać napotykane kamienie na pozór nawet miniej widoczne, unikać potykania się; koń o dobrych rozumie się nogach z płaskim angielskiej rasie właściwym chodem potyka się najczęściej z własnej nieuwagi, ale nieraz też z winy jeźdźca, który mógł i powinien był to uprzedzić poruszeniem wodzy lub dotknięciem łydkami, zwłaszcza jeśli zna dobrze sposób poruszenia się swego konia. Bywają, konie mające jakby szczególną zdolność wynalezienia każdego kam ienia na drodze i stąpnięcia nań, co jest bardzo niecierpliwiące. - Częste potykanie się na dłuższym dystansie, osłabia siłę odnoży i swobodę łopatek tem zmęczonych.
Niemniej ważnem jest odżywianie i pojenie.
W upalne dnie poiłem klacz kilka sekund w napotykanych strumieniach, ale tylko przez wędzidło, to znaczy nie zdejmując tręzli; na popasach dodawałem do wiadra wody garść otrąb pszennych przyczem koń pije wolniej i z smakiem; „krzepiłem” też klacz cukrem kostkowym,.
Po zdrowem parsknięciu i po spokojne m przejściu obok przedmiotu mogącego budzić przestrach nie szkodzi poklepać w myśli nagrody i zachęty; koń to takie rozumne stworzenie i tak chętnie przywiązuje się do swego stałego a delikatnego jeźdźca, tak dobrze zna głos jego i rękę. Polecania godnym, jest zaopatrzenie się w małą apteczkę podróżną zawierającą: amonjak, jodynę, krople Inoziemcowa, laurowe i walerjanowe, fluid, wodę Burowa, bandaże i watę — nie radzę tylko umieszczać zapasów jadalnych obok środków leczniczych, gdyż zdarza się, że flaszeczka się stłucze, zaś butersznyty na smaku walerjanowym, jak to sprawdziłem , nie są apetyczne.
(…)"
Paweł Popiel “2918 kilometrów na koniu – Wycieczka sportowo – krajoznawcza w dorzeczu Wisły, Sanu, Bugu, Wieprza, Skawy, Styru, Nidy, Prosny, Warty, Brdy, Noteci i Pilicy”
W kolażu na szczycie strony wykorzystano obrazy XIX wiecznych malarzy polskich; Alfreda Wierusza-Kowalskiego "Oczekiwanie na pociąg" i "Wypadek w podróży", Aleksandra Świeszewskiego "Pejzaż alpejski", Henryka Cieszkowskiego "Widok na Colosseum", Leopolda Niemirowskiego "Bajkał Skała Mała Dzwonnica" |