
Roboty wiosenne pochłonęły myśli czas wszystkich gospodarzy, w;gc nikt nie wychylał się z domu, nikt nie przyjeżdżał do Hrabowa. Nawet chorować przestano i Kański nieraz w bezczynności spędzać musiał dnie, gniewało go to i drażniło, żałował młodych lat, które tak marnie schodziły, klął los swój i niesprawiedliwość przeznaczenia, a na pociechę oddawał się z panem Onufrym studyom botanicznym, albo grał w winta z pisarzem włościańskim i z akcyznikiem. Chodził też dużo, najczęściej samotnie, nad brzegiem Prypeci, z papierosem w ustach, którym się bronił od komarów.
Dnie stawały się coraz dłuższe, coraz cieplejsze wieczory. Wiosna zazieleniła się wszędzie, kwiatami zasypując świat. Jabłonie, jakby śniegiem pokryte, rozsyłały dokoła przenikliwą woń. Bzy zakwitły, a potem i róże wychylać się poczęły ku słońcu. A łąki były całe złote od żółtych kwiatków, albo się srebrzyły białemi puchami. Roboty wszędzie szły raźno i wszędzie, gdzie okiem rzucić po polach lub ogrodach, dostrzegało się chłopskie ramiona, białą koszulą pokryte, schylone ku ziemi. Ale i wesołość szła z robotą w parze. Śpiew dźwięczał w powietrzu, a w ciche wieczory zewsząd leciały pieśni. Wielki urok szedł od tej wiosny poleskiej, słodycz niezmierna rozlewała się na serca ludzkie i koiła niepokoje, łagodziła nerwy."
Dmochowska Emma"Panienka"