— Kiedykolwiek, wolnym czasem, zaprowadzę pana do siebie — zaczął pan Onufry, któremu Kański widocznie się podobał — i pokażę panu kilka ciekawych rzeczy.
— Ach, bardzo rad będę, bo i nauczę się dużo u pana.
— O, nauczyć się tam można niemało — wtrącił Jaroński. — Szkoda, że nie jestem przyrodnikiem, skorzystałbym u pana.
— No, no, przesadzasz, panie Ludwiku. Wy tam po uniwersytetach macie lepsze gabinety od mojego. U mnie, cóż! najciekawsze, to syberyjskie zbiory.
— A teraz co pan?... — zaczai Kański.
— Co ja teraz robię? Ot, ni to, ni owo, nic porządnego, nic porządnego. Wiosną zebrałem troszkę roślin tutejszych, teraz porządkuję. A Jadwisia rysuje, co trzeba. Mam tam parę sztucznych hodowli, to, owo. Ale widzieliście lepsze rzeczy.
— U stryja to prawdziwe muzeum — wtrąciła Jadwisia — ale ja się na tein nie znam. Ja więcej się interesuję pracą nad archiwum.
— To pan i archiwalne studya prowadzi? —spytał Leon.
— No, nie, to nie moja rzecz. To specyalność pana Ludwika. Ale trudno, za powrotem znalazłem tu kilkanaście skrzyń starych papierów. Relikwie, panie! A zwieziono to z różnych stron i rzucono na strych; nikt nie miał czasu tern się zająć. Więc stało sobie spokojnie, myszom i molom na pożarcie. Cóż, krew się we mnie wzburzyła! Toż tam są listy z początków szesnastego wieku, nawet z piętnastego parę nadań. -Jest cała korespondencya po Jakóbie Wielogrodzkim, pułkowniku husaryi i potem kasztelanie mozyrskim. Jest dyaryusz wyprawy inflanckiej Samuela, starosty Kozłowieckiego; są listy żony jego, Urszuli, z domu Banieckiej, późniejszej fundatorki klasztoru i kościoła w Piotrowiczach. Są też akta tej fundacyi i nadania księżom uczynione. Są hrabowskie doroczne lustracye gospodarskie, zacząwszy od roku 1598, to jest
od przejścia w nasze ręce poleskich majątków. Są akta procesów ze wszystkimi prawie sąsiadami.
Czego tam niema! Kopalnia, istna kopalnia złota i brylantów! Nie było rady, zabrałem -się do roboty i porządkujemy z panem Ludwikiem.
— Ach. cóż to za ciekawy materyał dla przyszłego historyka tych stron! — rzekł .Jaroński.
— Którym, mam nadzieję, że pan zostaniesz w przyszłości—wtrąciła Jadwisia. -—No, cóż, wy-
dobył się już pan z rozwodowej sprawy owej kłótliwej starościny Bahryniewickiej?