Baku
Aby dobrze przyjrzeć się epoce warto czasem wytknąć nos poza swoje letnisko i pobliską Warszawę, zwłaszcza iż znaleźć można mnóstwo fascynujących opisów podróży po świecie w czasach w których na każdym skrzyżowaniu na świecie nie stał McDonalds, a w egzotycznych miejscach spotykało się kogoś jeszcze poza turystami z przewodnikiem Lonely Planet.
No to udajmy się w taką podróż w czasie i przestrzeni do roku 1905 w Baku, ówczesnej stolicy przemysłu naftowego.
"(...) Kopalnie jak Bibi Eybat, Bałachany, Sabuncze wyglądają z daleka jak las czarnych wież wlokących po tej samej stronie welony dymu. Każda wieża to jedna studnia. Jedne z nich jeszcze suche, jeszcze w nich pracują świdry, inne dają naftę, w innych źródła naftowe zniknęły. w innych wreszcie nafta, buchnąwszy silnie olbrzymią fontanną na 40 do 50 metrów, tryska tak nawet całymi miesiącami, podczas gdy ludzie z melancholiczną radością spoglądają na ten wytrysk, który mają ująć w całości tak, ze tylko cząstka mała się dostaje do rur, a przez nie do
„miasta czarnego", gdzie w fabrykach zamienia się na naftę, oliwę do smarowania, benzynę lub kwas siarczany.
(...)
Co do samego Baku, mieszka w niem około 120,000 ludności; są to przeważnie sami „nafciarze"; 60,000 pracuje w szybach, przy studniach, 12,000 w rafineryach. Reszta ludności męskiej zajmuje się pracą w biurach, kantorach, magazynach i t. p. Zaledwie tylko niewielka ilość mieszkańców trudni się innemi zajęciami, nie związanemi z przemysłem naftowym, ale przy nim istniejącemu
Na pierwszy rzut oka nic rownie brzydkiego, nic równie smutnego, jak to zbiorowisko tych bud płaskich, jednakowych, bez stylu i bez duszy, które stanowią „czarne miasto". Okolica, to step bezpłodny, bez drzew, bez trawy i bez wody, pod którym ukrywa się błoto fioletowawe, słonawe, mdłe i gęste.(...)"
Wędrowiec nr 38, 1905
"Czarne miasto"
No to udajmy się w taką podróż w czasie i przestrzeni do roku 1905 w Baku, ówczesnej stolicy przemysłu naftowego.
"(...) Kopalnie jak Bibi Eybat, Bałachany, Sabuncze wyglądają z daleka jak las czarnych wież wlokących po tej samej stronie welony dymu. Każda wieża to jedna studnia. Jedne z nich jeszcze suche, jeszcze w nich pracują świdry, inne dają naftę, w innych źródła naftowe zniknęły. w innych wreszcie nafta, buchnąwszy silnie olbrzymią fontanną na 40 do 50 metrów, tryska tak nawet całymi miesiącami, podczas gdy ludzie z melancholiczną radością spoglądają na ten wytrysk, który mają ująć w całości tak, ze tylko cząstka mała się dostaje do rur, a przez nie do
„miasta czarnego", gdzie w fabrykach zamienia się na naftę, oliwę do smarowania, benzynę lub kwas siarczany.
(...)
Co do samego Baku, mieszka w niem około 120,000 ludności; są to przeważnie sami „nafciarze"; 60,000 pracuje w szybach, przy studniach, 12,000 w rafineryach. Reszta ludności męskiej zajmuje się pracą w biurach, kantorach, magazynach i t. p. Zaledwie tylko niewielka ilość mieszkańców trudni się innemi zajęciami, nie związanemi z przemysłem naftowym, ale przy nim istniejącemu
Na pierwszy rzut oka nic rownie brzydkiego, nic równie smutnego, jak to zbiorowisko tych bud płaskich, jednakowych, bez stylu i bez duszy, które stanowią „czarne miasto". Okolica, to step bezpłodny, bez drzew, bez trawy i bez wody, pod którym ukrywa się błoto fioletowawe, słonawe, mdłe i gęste.(...)"
Wędrowiec nr 38, 1905
"Czarne miasto"
Listy z Riviery
„Baie des Anges" Zatoką Aniołów zwie się się cząstka morza Śródziemnego, nad którą rozłożyła się najrozleglejsza część południowego wybrzeża-—Nicea. Istotnie natura i klimat są tak cudowne i tak uprzywilejowane, iż powinnaby, panować tutaj skłonność do anielskości. Niestety, wprost przeciwnie, po większej części ludzie przyjeżdżający na Rivierę folgują swym namiętnościom i pozwalają rozwijać się im bez granic, motywując to „ujściem życia". Nie można za to obwiniać miejscowości, jak to wielu czyni, bo ci, co używanie życia w ten sposób pojmują, nie tutaj, to gdzie indziej zadosyć uczynienie swym upodobaniom znajdą, nimi więc zajmować się nie będę.
Wśród różnojęzycznego tłumu, który się przewija jest jednak znaczny procent takich, którzy słuchać i widzieć wkoło siebie umieją, i ci tu wiele miłych i dodatnich wrażeń doznawać mogą. Jest się wprost w kłopocie, jak sobie czas rozłożyć, aby używać niezliczonych spacerów i wycieczek, gdzie podziwiać można gorzenie szczytów Alpejskich i nieopisane, pastelowe barwy cudnych krajobrazów w blaskach zachodzącego słońca, wraz z calem mnóstwem rozrywek, w które obfitują wszystkie miejscowości Riviery, z Niceą, Monte-Carlo (nie tern grającem) na czele.
W Jetee Promenade w „zbytkownym" w stylu maurytańskim na morzu wzniesionym pałacu odbywają się dwa razy dziennie koncerty, pod doskonałym kierunkiem kapelmistrza Gervasio. O 10 rano, dwa razy tygodniowo symfoniczne, po południu zaś z udziałem śpiewaków „streszczenie różnych oper, jak Manon, Herodyada, Faust, Carmen, Tosca, Pajace itp. Po uwerturze, glówniejsze arye i zespoły, śpiewają artyści, przeważnie młodzi, rozpoczynający swą karyerę, przyczem słyszeć można wiele świeżych, na przyszłość obiecujących głosów. Jest to zajmujące dla publiczności, a z pożytkiem dla sztuki i i artystów, którzy nabierają doświadczenia i rozwijają swe uzdolnienie.
W tymże pałacu Jetee, wieczorem dają wcale dobre przedstawienia operetkowe przeważnie, jednak stare rzeczy. Wybitnym wykonawcą ról barytonowych jest E. Harle, tak pod względem b. pięknego głosu, jakoteż elegancyi w grze i ładnej postaci; z kobiet żadna z p. Messal równać się nie może.
Operę dają w dwóch miejscach, w gmachu wielkiej opery i w Kasynie Municypalnem. Pierwsza, w tym roku ze względu nieudolnej dyrekcyi nie cieszy się zbytni em powodzeniem. Z nieznanych u nas oper dawano Jerusalem— Verdiego, Don Quichotte—Masseneta, Aphrodite—Ertanger'a, Teatr w Kasynie bardzo elegancki i rzadko jak na francuzki, wygodny daje na zmianę operę i sztuki a these. Obecnie wielkiem powodzeniem cieszy się dość stara opera Godarda „Wiwandjerka" (...)
Wszyscy tutejsi wybitniejsi artyści złożyli daninę ze swych talentów na koncercie monstre, który się odbył na dochód kasy syndykatu dziennikarzy nicejskich w teatrze „Eldorado". Ponieważ chwilowo, dzisiaj nic bez tanga odbyć się nie może, więc po popisach muzykalno-artystycznych, sześć par najlepszych tancerzy specyalistów, pojedynczo, a na koniec wszystkie razem, przedstawiły sześciokrotnie bardzo różny sposób tańczenia tanga, z czego to wywnioskować mogłam, iż taniec to na każdy sposób bardzo trudny, wymagający wielkiej uwagi i specyalnego wygimnastykowania, a zupełnie nie zasługujący na hałas, podniesiony z jego powodu. (...)
Z okazyi karnawału odbyły się już liczne corsa i pochody z Księciem Karnawałem na czele. Umiejętnie reklamowane ściągają one mnóstwo cudzoziemców, żądnych zobaczenia czegoś nowego. Są to jednak zwykłe szopki, nie różniące się od monachijskich, drezdeńskich i włoskich, jedynie tylko wykonanie wozów lżejsze i gustowniejsze. Specyalną, niezrównanie piękną zabawą jest corso połączone z walką kwiatową. Nigdzie zobaczyć nie można tak pięknie i bogato ustrojonych pojazdów i samochodów, istną powodzią kwiatów i to nic byle jakich. Koła, skrzydła, latarnie, cale ekwipaże tonęły wśród fijołków, heliotropów, gwoździków, białych i pąsowych kielichów arumów, powiązanych wstęgami różnych barw.
Pierwszą nagrodę otrzymał powóz hrabiny de Montgillon, w formie wielkiego gołębnika pokrytego fijolkami i bzami lila na kopule z kwiatów, osadzone było gniazdo z żywemi białemi gołębiami. Powoziła sama pani de Montgrillon w tualecie białej z lila (...)
J.Ey.
Bluszcz nr 12, rok 1914
Wśród różnojęzycznego tłumu, który się przewija jest jednak znaczny procent takich, którzy słuchać i widzieć wkoło siebie umieją, i ci tu wiele miłych i dodatnich wrażeń doznawać mogą. Jest się wprost w kłopocie, jak sobie czas rozłożyć, aby używać niezliczonych spacerów i wycieczek, gdzie podziwiać można gorzenie szczytów Alpejskich i nieopisane, pastelowe barwy cudnych krajobrazów w blaskach zachodzącego słońca, wraz z calem mnóstwem rozrywek, w które obfitują wszystkie miejscowości Riviery, z Niceą, Monte-Carlo (nie tern grającem) na czele.
W Jetee Promenade w „zbytkownym" w stylu maurytańskim na morzu wzniesionym pałacu odbywają się dwa razy dziennie koncerty, pod doskonałym kierunkiem kapelmistrza Gervasio. O 10 rano, dwa razy tygodniowo symfoniczne, po południu zaś z udziałem śpiewaków „streszczenie różnych oper, jak Manon, Herodyada, Faust, Carmen, Tosca, Pajace itp. Po uwerturze, glówniejsze arye i zespoły, śpiewają artyści, przeważnie młodzi, rozpoczynający swą karyerę, przyczem słyszeć można wiele świeżych, na przyszłość obiecujących głosów. Jest to zajmujące dla publiczności, a z pożytkiem dla sztuki i i artystów, którzy nabierają doświadczenia i rozwijają swe uzdolnienie.
W tymże pałacu Jetee, wieczorem dają wcale dobre przedstawienia operetkowe przeważnie, jednak stare rzeczy. Wybitnym wykonawcą ról barytonowych jest E. Harle, tak pod względem b. pięknego głosu, jakoteż elegancyi w grze i ładnej postaci; z kobiet żadna z p. Messal równać się nie może.
Operę dają w dwóch miejscach, w gmachu wielkiej opery i w Kasynie Municypalnem. Pierwsza, w tym roku ze względu nieudolnej dyrekcyi nie cieszy się zbytni em powodzeniem. Z nieznanych u nas oper dawano Jerusalem— Verdiego, Don Quichotte—Masseneta, Aphrodite—Ertanger'a, Teatr w Kasynie bardzo elegancki i rzadko jak na francuzki, wygodny daje na zmianę operę i sztuki a these. Obecnie wielkiem powodzeniem cieszy się dość stara opera Godarda „Wiwandjerka" (...)
Wszyscy tutejsi wybitniejsi artyści złożyli daninę ze swych talentów na koncercie monstre, który się odbył na dochód kasy syndykatu dziennikarzy nicejskich w teatrze „Eldorado". Ponieważ chwilowo, dzisiaj nic bez tanga odbyć się nie może, więc po popisach muzykalno-artystycznych, sześć par najlepszych tancerzy specyalistów, pojedynczo, a na koniec wszystkie razem, przedstawiły sześciokrotnie bardzo różny sposób tańczenia tanga, z czego to wywnioskować mogłam, iż taniec to na każdy sposób bardzo trudny, wymagający wielkiej uwagi i specyalnego wygimnastykowania, a zupełnie nie zasługujący na hałas, podniesiony z jego powodu. (...)
Z okazyi karnawału odbyły się już liczne corsa i pochody z Księciem Karnawałem na czele. Umiejętnie reklamowane ściągają one mnóstwo cudzoziemców, żądnych zobaczenia czegoś nowego. Są to jednak zwykłe szopki, nie różniące się od monachijskich, drezdeńskich i włoskich, jedynie tylko wykonanie wozów lżejsze i gustowniejsze. Specyalną, niezrównanie piękną zabawą jest corso połączone z walką kwiatową. Nigdzie zobaczyć nie można tak pięknie i bogato ustrojonych pojazdów i samochodów, istną powodzią kwiatów i to nic byle jakich. Koła, skrzydła, latarnie, cale ekwipaże tonęły wśród fijołków, heliotropów, gwoździków, białych i pąsowych kielichów arumów, powiązanych wstęgami różnych barw.
Pierwszą nagrodę otrzymał powóz hrabiny de Montgillon, w formie wielkiego gołębnika pokrytego fijolkami i bzami lila na kopule z kwiatów, osadzone było gniazdo z żywemi białemi gołębiami. Powoziła sama pani de Montgrillon w tualecie białej z lila (...)
J.Ey.
Bluszcz nr 12, rok 1914
W kolażu na szczycie strony wykorzystano obrazy XIX wiecznych malarzy polskich; Tadeusza Ajdukiewicza ."Spotkanie na pustyni", Cypriana Dylczyskiego "RuinyPartenonu", Stanisława Chlebowskiego "Grajek przed meczetem w Konstantynopolu", Anny Bilińskiej "Pod Lipami", Stanisława Ciąglińskiego "Plac św Marka w Wenecji", Antoniego Lange "Miast nad rzeką", Piotra Michałowskiego "Dyliżans francuski". Wszystkie dzieła sztuki wykorzystane na stronie znajdują się w domenie publicznej i zostały zaczerpnięte z Wikimedia Commons. |