|
|
Tradycje według kalendarza zwyczajowego A Zaleskiego |
# sierpniowe |
# wrześniowe> |
# pażdziernikowe |
# listopadowe |
# grudzień |
Sierpień w tradycji w/g kalendarza A Zaleskiego
Godłem tego miesiąca jest sierp, owa cudna broń rolnika, która mu daje plony mozolnej pracy, uprawy roli, zasiewów oziminy i jarzyny, które chronią go od głodu i dają mu godziwą zamożność.
W sierpniu kończą się zwykle żniwa, i zaczyna wczesny siew żyta w gruntach lekkich na Świętego Bartłomieja. W nim też odbywa się znany powszechnie obchód rolniczy, pod nazwą dożynek albo ożynek. Sięga on najodleglejszych wieków, i zachował się w całej swojej prostocie, wraz ze starożytnemi pieśniami.
Skoro ostatni zagon oziminy, padnie na pokosy, i związany w snopek zostanie, na wybranej niwie pozostawiają garść żyta lub pszenicy, nie dotkniętą ani sierpem ani kosą, i takową nazywają przepiórką.
Około takiej przepiórki młode parobczaki chwytają przodownicę, która rej wiodła na czele żniwiarzy, chwytają za nogi, i ciągną przez zagony, ażeby na rok przyszły pole to dobry plon wydało. Garść ta oziminy, pozostaje przewiązana przewiąsłem na polu przez zimę w jednych okolicach, w innych wyrwana z korzeniem służy do wieńca.
Nad zachodem słońca, grono dziewcząt z przodownicą, zaczyna wić wieniec dożynkowy, którego kształt zachowany jest tradycyjnie. W uploty jego wchodzą kłosy żyta, pszenicy, przewijane kaliną i ziołami polnemi, a wśród nich i gronami laskowych orzechów. Skoro praca nad nim skończoną zostanie i wieniec gotowy, przystrajają weń przodownicę, otaczają kołem tak dziewczęta jak i starsze niewiasty wiejskie, i razem z młodzieżą i gospodarzami, gromadnie postępują ku dworowi, śpiewając znajomą dawną pieśń żniwiarzy:
"Plon niesiem plon!
W gospodarza dom!
Bóg daj zdrowo plonowała,
Każda kopa po sto korcy dała".
Ziemianin w pośród grona swej rodziny i domowników, oczekuje w ganku, na idący z pól orszak żniwiarzy, na czele których postępuje przodownica z wieńcem na głowie. Godność tę otrzymuje zwykle najżwawsze do sierpa i najurodniejsze dziewczę ze wsi. Ta, za przybyciem do ganku,-po oddaniu pokłonu państwu, pochyla głowę, i ziemianin, zdejmuje wieniec dożynkowy, który zaraz na przygotowanym kołku w sieni, lub w pierwszej izbie zawiesza, obok towarzysza z przeszłego roku. Poczem hojnie przodownicę obdarza, i podejmuje orszak cały przy zastawionych stołach.
Teraz, do tego grona, zbiega się wieś cała; sędziwi gospodarze, i drobna nawet dziatwa, bo to obrzęd staroświecki, który porusza całe gromady naszych wiosek.
Po poczęstunku, brzmi kapela, a niestrudzeni pracą całodzienną żniwiarze i żniwiarki, ochocze zawodzą tańce, przeplatane ciągle śpiewkami. Piosenki te główną rolę w dniu tym grają, bo duch satyryczny w całej sile i z właściwym dowcipem w nich odbija. Każda ujemna strona pana i pani, jak domowników i zebranych gości jest w nich zręcznie pochwycona i z całą swobodą wypowiedziana. Te śpiewki dwu i cztero-wierszowe, na polu przy zwijaniu wieńca, lub już przed gankiem po odebraniu wieńca, improwizatorki sielskie tworzą, i poddają pod znaną melodyę. Trwa ochota wesoła w noc późną, a nieraz przeciąga się aż do wschodu słońca, zwłaszcza kiedy nie braknie jadła i napoju przy starej gościnności ziemianina, jego rodziny i domowników.
Obchód ten, zarówno z obrzędami weselnemi, zachował się nieskażenie we wszystkich nawet drobnych szczegółach swoich z czasów przed- Piastowych, wprowadzony na scenę przez rysownika, nie istnieje j jako wyrosły z życia i obyczaju rolniczego narodu.
Rozpoczyna ten miesiąc dzień świąteczny, Świętego Piotra w Okowach, którego lud nasz zowie Palikopą dlatego, że w tym dniu jak i w następnych, najczęściej biją pioruny, tak w ułożone na polu kopy zboża, jako i w stogi siana.
Po wsiach dnie ważniejsze czy to do pracy rolnej, czy do wróżby, oznaczają jedynie imionami świętych z kalendarza. Tak w sierpniu, na Świętego Dominika, zaczyna się zwózka snopów zboża do stodół i pod brogi; na Świętego Wawrzyńca, czas zbierania laskowych orzechów, i podbierania miodu z ułów. Dawny zwyczaj nakazywał pasiecznikom ażeby pierwsze plastry miodu z woskiem podebrane, zanosili do poświęcenia przez kapłana, a za powrotem każdy po cząstce udzielał z nich wszystkim domownikom, co broniło pszczoły od szkodników. Z pogody lub niepogody na Świętego Bartłomieja, wróżą gospodarze starzy, jaką będzie nadchodząca jesień.
W połowie sierpnia przypada święto Najświętszej Maryi Panny, którą lud nasz zowie Zielną, od dawnego "zwyczaju święcenia ziół dnia tego, który obchodzono uroczyście po wszystkich kościołach. Zioła te następnie, służyły po chatach wiejskich jako skuteczne lekarstwa, lub chroniły od burzy gradowych i piorunów. Dlatego też gdy groźne nadciągają chmury, niewiasty i dziewczęta, okadzają niemi chaty i budynki gospodarskie, i obiegają kadząc miedze graniczne pól swoich.
W ostatnim tygodniu przypada pamiątka "Ścięcia Świętego Jana Chrzciciela". Dawne podanie mówi, że w przeddniu, kopiąc ziemię, można znaleźć skarby. Dzień sam jest jeszcze dotąd po wielu okolicach naszego kraju przeznaczony do zabobonnego zwyczaju. Ile bowiem osób w chacie, tyle rózeg z drzewa zatykają w ziemię, i nazajutrz pilnie baczą, czyja najprzód uschła; wróżba stąd smutna, że ten najpierwej w tym roku umrze!
Starzy myśliwi w ostatnich też dniach sierpnia, rozpoczynali polowanie na zające marczaki, to jest urodzone w Marcu, które o tej porze dają wyborne pieczyste. W kniejach. odzywać się może już trąbka łowiecka; a młode gończe, ucząc się obok starych sfor, zaczynały grać ochoczo!
W tym miesiącu odlot ptastwa z naszych pól i lasów następuje. Najpierwszy opuszcza pola dudek czubaty, ptak który dał powód do tylu zwrotów i wyrażeń w ojczystym języku; za nim odlata Kraska strojnisia w błyszczące pióra, i rybitwa postrach mieszkańców rzek, jezior i stawów.
Z błot i moczarów, odciąga poważna, długonoga czapla, zbierają się gromadnie grzywacze, bo czas do odlotu. Za niemi odlatują powabne turkawki. W ich miejsce nadciągają krzyki i dubelty, a z niemi w stadach mniejszych lub większych dzikie kaczki, na które teraz najlepsze łowy, jako też na kuropatwy i przepiórki, które łatwo chwytać po prosach, owsach lub w tatarkach, w zastawione sieci, i strzelać je przed wyżłem.
Dla przepiórki, owego wdzięcznego nawoływacza rolnika do żniwa, sierpień najsmutniejszą porą w roku, bo teraz, w pośród ściernisk-gdzie się tylko obróci, śmierć ją spotyka, zarówno od ludzi jak i od drapieżnego ptastwa.
Po dożynkach, niwy nasze smutny obraz przedstawiają. Nagie już zagony przeglądają, nie faluje na nich kłosiste zboże; gdzieniegdzie jeszcze snopy w kopach ułożone sterczą, czekając schronienia pod dachem stodoły. Większa część pól zorana, przerasta nizkiem zielskiem. Gdzie rzucisz okiem, czujesz koniec lata, zbliżającą się jesień, po bujnych rosach, i chłodnych porankach i wieczorach. Ale wraz z końcem lata, zaczyna się może najpiękniejsza pora w naszej ziemi: jesień; która ma swoje właściwe powaby, nieznane innym krajom. Skwar słoneczny już niedopieka; potrawy po łąkach umajone nową zielenią; pokrzyk żórawi i dzikiego ptastwa nie ustaje; jeszcze piękne i woniące kwiaty wabią, drzewa bujnym szemrzą liściem. Słońce z południa dogrzewa, a z rana parując perłową rosę, ulatnia ją w lekkie chmury na pogodę, lub przygniata jak białe rzadkie płachty płótna porwane w szmaty do ziemi, wróżąc deszcz i wichurę. Pierś w tę porę oddycha swobodniej; skroń uznojona nie oblewa się potem, bo chłodny cię powiew orzeźwia, zarówno jak cudny zapach ziemi świeżo pooranej. Plon bujny rozradowywa serce rolnika, bo spokojny jest przed głodem; sady i ogrody dają owoce smaczne i jarzyny, któie w głębokiej a mroźnej zimie dadzą jeszcze sytne a smaczne pożywienie. Z nową wiarą i ufnością, rzuca wieśniak garście ziarna w łono matki ziemi, i błaga Boga ojców swoich, o błogosławieństwo dla swej pracy szczerej a mozolnej.
K. Wł. Wójcicki.
W sierpniu kończą się zwykle żniwa, i zaczyna wczesny siew żyta w gruntach lekkich na Świętego Bartłomieja. W nim też odbywa się znany powszechnie obchód rolniczy, pod nazwą dożynek albo ożynek. Sięga on najodleglejszych wieków, i zachował się w całej swojej prostocie, wraz ze starożytnemi pieśniami.
Skoro ostatni zagon oziminy, padnie na pokosy, i związany w snopek zostanie, na wybranej niwie pozostawiają garść żyta lub pszenicy, nie dotkniętą ani sierpem ani kosą, i takową nazywają przepiórką.
Około takiej przepiórki młode parobczaki chwytają przodownicę, która rej wiodła na czele żniwiarzy, chwytają za nogi, i ciągną przez zagony, ażeby na rok przyszły pole to dobry plon wydało. Garść ta oziminy, pozostaje przewiązana przewiąsłem na polu przez zimę w jednych okolicach, w innych wyrwana z korzeniem służy do wieńca.
Nad zachodem słońca, grono dziewcząt z przodownicą, zaczyna wić wieniec dożynkowy, którego kształt zachowany jest tradycyjnie. W uploty jego wchodzą kłosy żyta, pszenicy, przewijane kaliną i ziołami polnemi, a wśród nich i gronami laskowych orzechów. Skoro praca nad nim skończoną zostanie i wieniec gotowy, przystrajają weń przodownicę, otaczają kołem tak dziewczęta jak i starsze niewiasty wiejskie, i razem z młodzieżą i gospodarzami, gromadnie postępują ku dworowi, śpiewając znajomą dawną pieśń żniwiarzy:
"Plon niesiem plon!
W gospodarza dom!
Bóg daj zdrowo plonowała,
Każda kopa po sto korcy dała".
Ziemianin w pośród grona swej rodziny i domowników, oczekuje w ganku, na idący z pól orszak żniwiarzy, na czele których postępuje przodownica z wieńcem na głowie. Godność tę otrzymuje zwykle najżwawsze do sierpa i najurodniejsze dziewczę ze wsi. Ta, za przybyciem do ganku,-po oddaniu pokłonu państwu, pochyla głowę, i ziemianin, zdejmuje wieniec dożynkowy, który zaraz na przygotowanym kołku w sieni, lub w pierwszej izbie zawiesza, obok towarzysza z przeszłego roku. Poczem hojnie przodownicę obdarza, i podejmuje orszak cały przy zastawionych stołach.
Teraz, do tego grona, zbiega się wieś cała; sędziwi gospodarze, i drobna nawet dziatwa, bo to obrzęd staroświecki, który porusza całe gromady naszych wiosek.
Po poczęstunku, brzmi kapela, a niestrudzeni pracą całodzienną żniwiarze i żniwiarki, ochocze zawodzą tańce, przeplatane ciągle śpiewkami. Piosenki te główną rolę w dniu tym grają, bo duch satyryczny w całej sile i z właściwym dowcipem w nich odbija. Każda ujemna strona pana i pani, jak domowników i zebranych gości jest w nich zręcznie pochwycona i z całą swobodą wypowiedziana. Te śpiewki dwu i cztero-wierszowe, na polu przy zwijaniu wieńca, lub już przed gankiem po odebraniu wieńca, improwizatorki sielskie tworzą, i poddają pod znaną melodyę. Trwa ochota wesoła w noc późną, a nieraz przeciąga się aż do wschodu słońca, zwłaszcza kiedy nie braknie jadła i napoju przy starej gościnności ziemianina, jego rodziny i domowników.
Obchód ten, zarówno z obrzędami weselnemi, zachował się nieskażenie we wszystkich nawet drobnych szczegółach swoich z czasów przed- Piastowych, wprowadzony na scenę przez rysownika, nie istnieje j jako wyrosły z życia i obyczaju rolniczego narodu.
Rozpoczyna ten miesiąc dzień świąteczny, Świętego Piotra w Okowach, którego lud nasz zowie Palikopą dlatego, że w tym dniu jak i w następnych, najczęściej biją pioruny, tak w ułożone na polu kopy zboża, jako i w stogi siana.
Po wsiach dnie ważniejsze czy to do pracy rolnej, czy do wróżby, oznaczają jedynie imionami świętych z kalendarza. Tak w sierpniu, na Świętego Dominika, zaczyna się zwózka snopów zboża do stodół i pod brogi; na Świętego Wawrzyńca, czas zbierania laskowych orzechów, i podbierania miodu z ułów. Dawny zwyczaj nakazywał pasiecznikom ażeby pierwsze plastry miodu z woskiem podebrane, zanosili do poświęcenia przez kapłana, a za powrotem każdy po cząstce udzielał z nich wszystkim domownikom, co broniło pszczoły od szkodników. Z pogody lub niepogody na Świętego Bartłomieja, wróżą gospodarze starzy, jaką będzie nadchodząca jesień.
W połowie sierpnia przypada święto Najświętszej Maryi Panny, którą lud nasz zowie Zielną, od dawnego "zwyczaju święcenia ziół dnia tego, który obchodzono uroczyście po wszystkich kościołach. Zioła te następnie, służyły po chatach wiejskich jako skuteczne lekarstwa, lub chroniły od burzy gradowych i piorunów. Dlatego też gdy groźne nadciągają chmury, niewiasty i dziewczęta, okadzają niemi chaty i budynki gospodarskie, i obiegają kadząc miedze graniczne pól swoich.
W ostatnim tygodniu przypada pamiątka "Ścięcia Świętego Jana Chrzciciela". Dawne podanie mówi, że w przeddniu, kopiąc ziemię, można znaleźć skarby. Dzień sam jest jeszcze dotąd po wielu okolicach naszego kraju przeznaczony do zabobonnego zwyczaju. Ile bowiem osób w chacie, tyle rózeg z drzewa zatykają w ziemię, i nazajutrz pilnie baczą, czyja najprzód uschła; wróżba stąd smutna, że ten najpierwej w tym roku umrze!
Starzy myśliwi w ostatnich też dniach sierpnia, rozpoczynali polowanie na zające marczaki, to jest urodzone w Marcu, które o tej porze dają wyborne pieczyste. W kniejach. odzywać się może już trąbka łowiecka; a młode gończe, ucząc się obok starych sfor, zaczynały grać ochoczo!
W tym miesiącu odlot ptastwa z naszych pól i lasów następuje. Najpierwszy opuszcza pola dudek czubaty, ptak który dał powód do tylu zwrotów i wyrażeń w ojczystym języku; za nim odlata Kraska strojnisia w błyszczące pióra, i rybitwa postrach mieszkańców rzek, jezior i stawów.
Z błot i moczarów, odciąga poważna, długonoga czapla, zbierają się gromadnie grzywacze, bo czas do odlotu. Za niemi odlatują powabne turkawki. W ich miejsce nadciągają krzyki i dubelty, a z niemi w stadach mniejszych lub większych dzikie kaczki, na które teraz najlepsze łowy, jako też na kuropatwy i przepiórki, które łatwo chwytać po prosach, owsach lub w tatarkach, w zastawione sieci, i strzelać je przed wyżłem.
Dla przepiórki, owego wdzięcznego nawoływacza rolnika do żniwa, sierpień najsmutniejszą porą w roku, bo teraz, w pośród ściernisk-gdzie się tylko obróci, śmierć ją spotyka, zarówno od ludzi jak i od drapieżnego ptastwa.
Po dożynkach, niwy nasze smutny obraz przedstawiają. Nagie już zagony przeglądają, nie faluje na nich kłosiste zboże; gdzieniegdzie jeszcze snopy w kopach ułożone sterczą, czekając schronienia pod dachem stodoły. Większa część pól zorana, przerasta nizkiem zielskiem. Gdzie rzucisz okiem, czujesz koniec lata, zbliżającą się jesień, po bujnych rosach, i chłodnych porankach i wieczorach. Ale wraz z końcem lata, zaczyna się może najpiękniejsza pora w naszej ziemi: jesień; która ma swoje właściwe powaby, nieznane innym krajom. Skwar słoneczny już niedopieka; potrawy po łąkach umajone nową zielenią; pokrzyk żórawi i dzikiego ptastwa nie ustaje; jeszcze piękne i woniące kwiaty wabią, drzewa bujnym szemrzą liściem. Słońce z południa dogrzewa, a z rana parując perłową rosę, ulatnia ją w lekkie chmury na pogodę, lub przygniata jak białe rzadkie płachty płótna porwane w szmaty do ziemi, wróżąc deszcz i wichurę. Pierś w tę porę oddycha swobodniej; skroń uznojona nie oblewa się potem, bo chłodny cię powiew orzeźwia, zarówno jak cudny zapach ziemi świeżo pooranej. Plon bujny rozradowywa serce rolnika, bo spokojny jest przed głodem; sady i ogrody dają owoce smaczne i jarzyny, któie w głębokiej a mroźnej zimie dadzą jeszcze sytne a smaczne pożywienie. Z nową wiarą i ufnością, rzuca wieśniak garście ziarna w łono matki ziemi, i błaga Boga ojców swoich, o błogosławieństwo dla swej pracy szczerej a mozolnej.
K. Wł. Wójcicki.
Wrzesień w tradycji w/g kalendarza A Zaleskiego
Na początku tego miesiąca, wśród lasów zaczynają kwitnąć wrzosy, z tych, gdy jedne opadają, rozwijają kwiat swój drugie, skąd i nazwa września. Starzy u nas lekarze i astrologowie, uważając tę porę czasu za wielce dogodną do brania leków z pomyślnym skutkiem, zwali wrzesień jesiennym maikiem. Rolnik już oblicza z pewnością swoje plony zdobyte mozolną pracą, cieszy się dostatkiem, chociaż czuje nową porę roku i zbliżającą się zimę, tak groźną nie raz w naszym klimacie.
Pasiecznicy wywożą lub wynoszą ule, żeby z kwiatów wrzosu pszczoły, wrześniakiem czerwonym swoje wykończały plastry. Miód to brunatno bursztynowej barwy, jakby korzenny, prasnym zwany bywa. Nie tak smaczny jak lipcowy, tyle cenny do aptek i konfitur, lecz za to do wyrabiania zeń sytnych miodów, czyli napoju, wyborny.
Wrzesień właściwą jesień u nas zaczyna, i z pierwszym dniem jego rozpoczynają się łowy, prawem dozwolone.
Koń urodzony w tym miesiącu, wrześniakiem nazywany, uważanym jest przez znawców za najwytrwalszego, a zarazem takiego, którego lata trudniejsze są do rozpoznania, od wszystkich innych. Dawni wydawcy kalendarzy też wytrwałość, zdrowie czerstwe, oraz długie lata przypisywali ludziom, którzy się we wrześniu rodzili.
Po raz ostatni zające się kocą, a młode podobnież przybierają nazwę wcześniaków. Jelenie i daniele odbywają swe rykowiska. Jeże na kolcach przystrojone w nadziane leśne jabłka, przenoszą je do jam swoich na zimę. Bociany, po ostatnim swym sejmie, na Najświętszą Pannę już odlatują, a za nimi jaskółki i żórawie.
Odciągają grzychwacze, nikną powoli przepiórki i chruściele. Szpaki zbierają się w liczne gromady.
Miesiąc ten rozpoczyna dzień poświęcony Świętemu Idziemu. Starzy gospodarze starali się usilnie, ażeby o tej porze nie tylko żniwo było skończone, ale i snopy wszystkie zwiezione do stodół. Nie daremnem więc było ich przysłowie rolne: "Święty Idzi w polu nic nie widzi."
Na początku drugiego tygodnia września, przypada uroczystość Narodzenia Najświętszej Panny Bogarodzicy, która lud nasz od zasiewów ozimych Siewną nazywa. Już w początku XVII wieku, mamy ślady wyraźne, że obsiewy żyta i pszenicy w zupełności na ten dzień kończono, i gospodarz, który się w tem opóźnił, za niedbalca był uważany. Dziś przecież tak wczesnego ukończenia robót w polu nie widzimy. W końcu tegoż tygodnia przypada „Podwyższenie Świętego Krzyża", przez lud nasz uroczyście obchodzone. Kompanie pobożnych z pieśnią i chorągwiami ciągną na odpusty na Łysą górę (w Sandomierskiem), Kalwaryę(w Galicyi) i inne miejsca, w których słyną obrazy cudowne.
Dnia 21, Świętego Mateusza, dzień głośny na kraj cały, bo w nim odbywają się liczne jarmarki, na których wieśniacy zaopatrują się sami i swoje rodziny w kożuchy i czapki zimowe. W ośm dni później przypada Święty Michał, jest-to obecnie u naszych rolników ostateczna doba do zwózki zboża do stodół. Pozostał zwyczaj starodawny, że po łąkach i pastwiskach bujniejszych, gdzie sprzęt potrawów był spodziewany, zatykają, na wysokich żerdziach wiechy ze słomy, dla oznaki i przestrogi, że w tych miejscach paść bydła nie wolno. Od Świętego Michała zdejmują takowe, a trzody i stadniny bezpiecznie i swobodnie po nich się pasą. W dniu tym grzmot usłyszany, wedle wróżby doświadczonych gospodarzy, zapowiada na rok następny wielki urodzaj. — U gospodyń, po wiejskich dworach, miesiąc to najważniejszy do robienia zapasów spiżarnianych na rok cały, i napełnienia Domowej Apteczki, która tak wielką niegdyś grała rolę w życiu wioskowem.
Zwykle w każdym dworze oddzielna była komnata przeznaczona na taką apteczkę, zapełniona szafami i pólkami. Tu się mieściły wysuszone zioła lekarskie, jak: kwiat bzowy i lipowy, mięta, piołun, dziewanna, rumianek, macierzanka i w. i., wraz z bzowemi powidłami. — W słojach spoczywały węgierskie suszone śliwki i wysmażone z nich powidła, jabłka i gruszki, razem z czarne mi jagodami; we flaszach i gąsiorach słynne wódki i likwory miętowe, piołunowe, ratafie zaprawne owocami. Nie brakło i słodkich likierów, lubo wiele sprowadzano wybornych wódek gdańskich, pomiędzy któremi Złota woda, czyli Goldwasser, z szerokiemi płatkami złota, rej wodziła. Przy nich na przekąskę rozgłośne pierniki toruńskie w rozmaitych gatunkach, i równej sławy domowe na rożenkach bez pestek śliwki zasuszane z anyżkiem. Obok tych przysmaków odbijały leki doświadczonej mocy uzdrawiającej, jak: skrom zajęczy na rany, sadło niedźwiedzie do smarowania potłuczeń, spirytusy mrówczane, lawendowe, kamforowe i.t.p. Słowem, na pierwszy ratunek w chorobie, wszystko było na zawołanie w tej domowej apteczce, a przypomnijmy sobie, że wywołała je konieczna potrzeba.
Brak dróg wygodnych, przerwane komunikacye, brak aptek, które istniały tylko po wielkich miastach, jako też i lekarzy, zmuszały ziemianki nasze do przygotowania wczesnego wszelkich znanych środków dla ulgi cierpiących.
Każda, czy to poważna wiekiem matrona, czy młodsza zamężna niewiasta, lub dziewica, uważała za swój religijny obowiązek niesienie pomocy i ulgi cierpiącym. One to, jak.były aniołami stróżami domowego ogniska, tak zarazem i opiekunkami schorzałych i wzywających ratunku.
K. Wł. Wójcicki.
Pasiecznicy wywożą lub wynoszą ule, żeby z kwiatów wrzosu pszczoły, wrześniakiem czerwonym swoje wykończały plastry. Miód to brunatno bursztynowej barwy, jakby korzenny, prasnym zwany bywa. Nie tak smaczny jak lipcowy, tyle cenny do aptek i konfitur, lecz za to do wyrabiania zeń sytnych miodów, czyli napoju, wyborny.
Wrzesień właściwą jesień u nas zaczyna, i z pierwszym dniem jego rozpoczynają się łowy, prawem dozwolone.
Koń urodzony w tym miesiącu, wrześniakiem nazywany, uważanym jest przez znawców za najwytrwalszego, a zarazem takiego, którego lata trudniejsze są do rozpoznania, od wszystkich innych. Dawni wydawcy kalendarzy też wytrwałość, zdrowie czerstwe, oraz długie lata przypisywali ludziom, którzy się we wrześniu rodzili.
Po raz ostatni zające się kocą, a młode podobnież przybierają nazwę wcześniaków. Jelenie i daniele odbywają swe rykowiska. Jeże na kolcach przystrojone w nadziane leśne jabłka, przenoszą je do jam swoich na zimę. Bociany, po ostatnim swym sejmie, na Najświętszą Pannę już odlatują, a za nimi jaskółki i żórawie.
Odciągają grzychwacze, nikną powoli przepiórki i chruściele. Szpaki zbierają się w liczne gromady.
Miesiąc ten rozpoczyna dzień poświęcony Świętemu Idziemu. Starzy gospodarze starali się usilnie, ażeby o tej porze nie tylko żniwo było skończone, ale i snopy wszystkie zwiezione do stodół. Nie daremnem więc było ich przysłowie rolne: "Święty Idzi w polu nic nie widzi."
Na początku drugiego tygodnia września, przypada uroczystość Narodzenia Najświętszej Panny Bogarodzicy, która lud nasz od zasiewów ozimych Siewną nazywa. Już w początku XVII wieku, mamy ślady wyraźne, że obsiewy żyta i pszenicy w zupełności na ten dzień kończono, i gospodarz, który się w tem opóźnił, za niedbalca był uważany. Dziś przecież tak wczesnego ukończenia robót w polu nie widzimy. W końcu tegoż tygodnia przypada „Podwyższenie Świętego Krzyża", przez lud nasz uroczyście obchodzone. Kompanie pobożnych z pieśnią i chorągwiami ciągną na odpusty na Łysą górę (w Sandomierskiem), Kalwaryę(w Galicyi) i inne miejsca, w których słyną obrazy cudowne.
Dnia 21, Świętego Mateusza, dzień głośny na kraj cały, bo w nim odbywają się liczne jarmarki, na których wieśniacy zaopatrują się sami i swoje rodziny w kożuchy i czapki zimowe. W ośm dni później przypada Święty Michał, jest-to obecnie u naszych rolników ostateczna doba do zwózki zboża do stodół. Pozostał zwyczaj starodawny, że po łąkach i pastwiskach bujniejszych, gdzie sprzęt potrawów był spodziewany, zatykają, na wysokich żerdziach wiechy ze słomy, dla oznaki i przestrogi, że w tych miejscach paść bydła nie wolno. Od Świętego Michała zdejmują takowe, a trzody i stadniny bezpiecznie i swobodnie po nich się pasą. W dniu tym grzmot usłyszany, wedle wróżby doświadczonych gospodarzy, zapowiada na rok następny wielki urodzaj. — U gospodyń, po wiejskich dworach, miesiąc to najważniejszy do robienia zapasów spiżarnianych na rok cały, i napełnienia Domowej Apteczki, która tak wielką niegdyś grała rolę w życiu wioskowem.
Zwykle w każdym dworze oddzielna była komnata przeznaczona na taką apteczkę, zapełniona szafami i pólkami. Tu się mieściły wysuszone zioła lekarskie, jak: kwiat bzowy i lipowy, mięta, piołun, dziewanna, rumianek, macierzanka i w. i., wraz z bzowemi powidłami. — W słojach spoczywały węgierskie suszone śliwki i wysmażone z nich powidła, jabłka i gruszki, razem z czarne mi jagodami; we flaszach i gąsiorach słynne wódki i likwory miętowe, piołunowe, ratafie zaprawne owocami. Nie brakło i słodkich likierów, lubo wiele sprowadzano wybornych wódek gdańskich, pomiędzy któremi Złota woda, czyli Goldwasser, z szerokiemi płatkami złota, rej wodziła. Przy nich na przekąskę rozgłośne pierniki toruńskie w rozmaitych gatunkach, i równej sławy domowe na rożenkach bez pestek śliwki zasuszane z anyżkiem. Obok tych przysmaków odbijały leki doświadczonej mocy uzdrawiającej, jak: skrom zajęczy na rany, sadło niedźwiedzie do smarowania potłuczeń, spirytusy mrówczane, lawendowe, kamforowe i.t.p. Słowem, na pierwszy ratunek w chorobie, wszystko było na zawołanie w tej domowej apteczce, a przypomnijmy sobie, że wywołała je konieczna potrzeba.
Brak dróg wygodnych, przerwane komunikacye, brak aptek, które istniały tylko po wielkich miastach, jako też i lekarzy, zmuszały ziemianki nasze do przygotowania wczesnego wszelkich znanych środków dla ulgi cierpiących.
Każda, czy to poważna wiekiem matrona, czy młodsza zamężna niewiasta, lub dziewica, uważała za swój religijny obowiązek niesienie pomocy i ulgi cierpiącym. One to, jak.były aniołami stróżami domowego ogniska, tak zarazem i opiekunkami schorzałych i wzywających ratunku.
K. Wł. Wójcicki.
Październik w tradycji w/g kalendarza A Zaleskiego
Miesiąc dziesiąty w porządku roku przybiera nazwę od paździerza, które przy robocie około lnu i konopi odpada, a właśnie o tej porze przypada. Roboty rolne nie ustają jeszcze w polu, głównie przy kopaniu kartofli i sprzęcie kapusty. Pierwsze, nieznane do pierwszej połowy XVIII wieku, długo jako niezdarna roślina uważane były. Kiedy Kazimierzowi Pułaskiemu w darze jako osobliwość przysłano woreczek kartofli, kucharz jego, nie wiedząc co z niemi zrobić, wpadł na myśl szczęśliwą, ugotował, utarł i z jajecznicą pomieszawszy, na stół podał. Wszyscy wyborny smak potrawy chwalili, i po raz pierwszy kartofel u nas doznał przyjaznego przyjęcia. Dwory sadziły je po ogrodach warzywnych i dopiero za naszej pamięci wychodzić zaczęły z opłotków na obszerne pola, stanowiąc dziś główny żywioł pożywienia wszystkich warstw społeczności naszej.
Gospodynie wiejskie zaczynają sprzęt kapusty, jej szatkowanie, kwaszenie i przygotowują na zapasy zimowe, równie jak i inne warzywa. Z ogrodów i sadów obierają z drzew owoce zimowe do zachowania po odpowiednich składach i piwnicach. Gospodarze opatrują wcześnie obory, chlewy, stajnie i owczarnie, żeby je osłonić przed mrozami, wichurą zimową i zawiejami śnieżanemi, ażeby dobytek miał w nich wygodne pomieszczenie i ochronę przed ostrą porą roku.
Na polach zupełne pustkowie, po łąkach gdzieniegdzie tylko sterczą stogi siana, których nie mógł ziemianin pomieścić na okólniku zabudowań swoich.
Po wielu okolicach lud nasz miesiąc ten nazywa Pościernik, z tego powodu, że po niwach rzadko nawet gdzie ściernie po zżętych lub skoszonych zbożach zobaczysz, gdyż wiele jest pól zoranych. Rolnicy biorą wróżbę w tym miesiącu na plon przyszłego roku, uważając, na którem polu już teraz pustem, kłos się zboża pojawi; ztąd nabierają pewności, że ta niwa, w tymże gatunku zboża da plon obfity.
W dniu drugiego października, kościół obchodzi święto Aniołów Stróżów. Wedle powieści naszego ludu, czyste i niepokalane dusze, w dniu tym widzą swych świętych stróżów. Pobożna i cnotliwe matki, nad kołyską swoich dziatek mogą także ich widzieć, jak kołysząc się w powietrzu, machają białemi skrzydłami, i dają sen rozkoszny tym drobiazgom na spoczynek swobodny. Dziecina, gdy poczuje powiew skrzydeł anielskich uśmiecha się, a żywy rumieniec krasi jej jagody.
Czyste dziewice w dniu tym widzą także swoich Aniołów Stróżów, jak stoją nad śpiącemi z rozwiniętemi skrzydłami, a składając ręce, jakby do pacierza, modlą się za ich szczęśliwą dolę. Te, które zgrzeszyły widzą ich często, ale objawienie to opłacają utratą zdrowia, bo nad każdą grzesznicą, jeśli się pojawi Stróż-Anioł, to z załamanemi rękoma, a łzy mu gorzkie jak groch spadają na smutne oblicze.
W początkach trzeciego tygodnia przypada Świętego Gawła, który to dzień uczniowie szkółek miejskich i wiejskich w XVI i XVI I wieku obchodzili uroczyście. W dniu tym bowiem taki te, jak ich dawniej nazywano, wybierali sobie króla, ten ich, dziwacznie przebrany, bawił i rozśmieszał. Równocześnie przedstawiali walkę kogutów, których do tego boju przysposabiali, podając im karm z ziół podniecających do zażartości w tym zapalczywym turnieju. W Krakowie zgromadzało to widowisko licznych widzów, ciekawych oglądać krwawe zapasy dzielnych kogutów.
Już w pierwszych dniach października od Świętej Brygidy zwykle rozpoczyna się babskie lato, zwiastowane pajęczyną, która gęsto się wszędzie przewija i czepia za każdym lekkim nawet powiewem wiatru, a bywa ona tem obfitsza, gdy dnie są pogodne i ciepłe. - Gdy pojawia się gęsta rosa, która w bujnych kroplach okrywa pola i często przymarza, lud nasz poetycznie wyraża się o tem zjawisku, co się już od Świętej Urszuli (t. j. dnia 24 października) zdarza, że Święta Urszula perły w domu rozsnuła.
W drugiej połowie tego miesiąca przypada Świętej Jadwigi. Imię to w dziejach naszych nie jednokrotnie świetną zajmuje kartę, a u ludu naszego jest w powszechnem użyciu, w nazwie zdrobniałej Jadwiszki. W ostatnich dniach października dzień Szymona i Judy, w którym często przymrozki ścinają ziemię w-twardą grudę, i ubielają ją śnieżnym dywanem.
Od Świętej Urszuli, nagle i gromadnie a gwarnie, w ciepłe strony ciągowe od nas odlatuje ptastwo. Znikają zięby, dzięcioły, bekasy. Choć ciężkie, lotem idą za niemi, największe z dzikiego ptastwa dropie, które dla wytchnięcia spoczywają na Starem Podlasiu, w okolicach Łosic i Międzyrzecza, a na Podgórzu, pod Karpatami, dzikie gęsi w gęstych i zbitych stadach, głównie w Powiślu, z rzeki na pola wychodzą.
Teraz łowy na nie najlepsze. Myśliwy, ukryty w budce chruścianej, która pozór ma krowy, z wystawionym łbem z rogami, podsuwa się łatwo i celnemi strzały przerzedza te gromady. W tym miesiącu odlot już tego ptastwa następuje, i długiemi pasmami, zwykle w kształcie trójkąta szybują wysoko w powietrzu. Pokrzyk ich, który dochodzi do ziemi, jest jakby dla niej ostatniem pożegnaniem przed zimą, a zarazem zapowiedzią powrotu na rok przyszły z cieplejszą. porą roku. Lis zaczyna już bite mieć futro, ale doświadczeni myśliwi oszczędzają go do listopada, bo wtedy najlepsze na lisiurki, nie przepuszczając nigdy szkodliwym wilkom.
Dawniej w tym miesiącu, po dworach wiejskich, wyprawiano okrężne, po ukończeniu wszystkich prac w polu, tak ze sprzętem, jak z zasiewem. Gromada wioskowa w dniu oznaczonym schodziła zaproszona na zabawę. Tu, na podwórzu, gdy ciepło i pogoda, lub w pokojach, gdy chłodno i dżdżysto podejmowana gościnnie, przy muzyce i hojnem przyjęciu, bawiła ochoczo od wieczoru przez noc całą niemal i dopiero równo z dniem opuszczała dworskie progi. Jak przy dożynkach, tak i przy okreżnem improwizatorki sielskie tworzyły i śpiewały satyryczne piosnki z całą swobodą i radością zgromadzonych. Pani pani rozpoczynali z gospodynią i gospodarzem, najpoważniejszemu we wsi, pierwszy taniec, otwierając ochoczą zabawę.
Gospodynie wiejskie zaczynają sprzęt kapusty, jej szatkowanie, kwaszenie i przygotowują na zapasy zimowe, równie jak i inne warzywa. Z ogrodów i sadów obierają z drzew owoce zimowe do zachowania po odpowiednich składach i piwnicach. Gospodarze opatrują wcześnie obory, chlewy, stajnie i owczarnie, żeby je osłonić przed mrozami, wichurą zimową i zawiejami śnieżanemi, ażeby dobytek miał w nich wygodne pomieszczenie i ochronę przed ostrą porą roku.
Na polach zupełne pustkowie, po łąkach gdzieniegdzie tylko sterczą stogi siana, których nie mógł ziemianin pomieścić na okólniku zabudowań swoich.
Po wielu okolicach lud nasz miesiąc ten nazywa Pościernik, z tego powodu, że po niwach rzadko nawet gdzie ściernie po zżętych lub skoszonych zbożach zobaczysz, gdyż wiele jest pól zoranych. Rolnicy biorą wróżbę w tym miesiącu na plon przyszłego roku, uważając, na którem polu już teraz pustem, kłos się zboża pojawi; ztąd nabierają pewności, że ta niwa, w tymże gatunku zboża da plon obfity.
W dniu drugiego października, kościół obchodzi święto Aniołów Stróżów. Wedle powieści naszego ludu, czyste i niepokalane dusze, w dniu tym widzą swych świętych stróżów. Pobożna i cnotliwe matki, nad kołyską swoich dziatek mogą także ich widzieć, jak kołysząc się w powietrzu, machają białemi skrzydłami, i dają sen rozkoszny tym drobiazgom na spoczynek swobodny. Dziecina, gdy poczuje powiew skrzydeł anielskich uśmiecha się, a żywy rumieniec krasi jej jagody.
Czyste dziewice w dniu tym widzą także swoich Aniołów Stróżów, jak stoją nad śpiącemi z rozwiniętemi skrzydłami, a składając ręce, jakby do pacierza, modlą się za ich szczęśliwą dolę. Te, które zgrzeszyły widzą ich często, ale objawienie to opłacają utratą zdrowia, bo nad każdą grzesznicą, jeśli się pojawi Stróż-Anioł, to z załamanemi rękoma, a łzy mu gorzkie jak groch spadają na smutne oblicze.
W początkach trzeciego tygodnia przypada Świętego Gawła, który to dzień uczniowie szkółek miejskich i wiejskich w XVI i XVI I wieku obchodzili uroczyście. W dniu tym bowiem taki te, jak ich dawniej nazywano, wybierali sobie króla, ten ich, dziwacznie przebrany, bawił i rozśmieszał. Równocześnie przedstawiali walkę kogutów, których do tego boju przysposabiali, podając im karm z ziół podniecających do zażartości w tym zapalczywym turnieju. W Krakowie zgromadzało to widowisko licznych widzów, ciekawych oglądać krwawe zapasy dzielnych kogutów.
Już w pierwszych dniach października od Świętej Brygidy zwykle rozpoczyna się babskie lato, zwiastowane pajęczyną, która gęsto się wszędzie przewija i czepia za każdym lekkim nawet powiewem wiatru, a bywa ona tem obfitsza, gdy dnie są pogodne i ciepłe. - Gdy pojawia się gęsta rosa, która w bujnych kroplach okrywa pola i często przymarza, lud nasz poetycznie wyraża się o tem zjawisku, co się już od Świętej Urszuli (t. j. dnia 24 października) zdarza, że Święta Urszula perły w domu rozsnuła.
W drugiej połowie tego miesiąca przypada Świętej Jadwigi. Imię to w dziejach naszych nie jednokrotnie świetną zajmuje kartę, a u ludu naszego jest w powszechnem użyciu, w nazwie zdrobniałej Jadwiszki. W ostatnich dniach października dzień Szymona i Judy, w którym często przymrozki ścinają ziemię w-twardą grudę, i ubielają ją śnieżnym dywanem.
Od Świętej Urszuli, nagle i gromadnie a gwarnie, w ciepłe strony ciągowe od nas odlatuje ptastwo. Znikają zięby, dzięcioły, bekasy. Choć ciężkie, lotem idą za niemi, największe z dzikiego ptastwa dropie, które dla wytchnięcia spoczywają na Starem Podlasiu, w okolicach Łosic i Międzyrzecza, a na Podgórzu, pod Karpatami, dzikie gęsi w gęstych i zbitych stadach, głównie w Powiślu, z rzeki na pola wychodzą.
Teraz łowy na nie najlepsze. Myśliwy, ukryty w budce chruścianej, która pozór ma krowy, z wystawionym łbem z rogami, podsuwa się łatwo i celnemi strzały przerzedza te gromady. W tym miesiącu odlot już tego ptastwa następuje, i długiemi pasmami, zwykle w kształcie trójkąta szybują wysoko w powietrzu. Pokrzyk ich, który dochodzi do ziemi, jest jakby dla niej ostatniem pożegnaniem przed zimą, a zarazem zapowiedzią powrotu na rok przyszły z cieplejszą. porą roku. Lis zaczyna już bite mieć futro, ale doświadczeni myśliwi oszczędzają go do listopada, bo wtedy najlepsze na lisiurki, nie przepuszczając nigdy szkodliwym wilkom.
Dawniej w tym miesiącu, po dworach wiejskich, wyprawiano okrężne, po ukończeniu wszystkich prac w polu, tak ze sprzętem, jak z zasiewem. Gromada wioskowa w dniu oznaczonym schodziła zaproszona na zabawę. Tu, na podwórzu, gdy ciepło i pogoda, lub w pokojach, gdy chłodno i dżdżysto podejmowana gościnnie, przy muzyce i hojnem przyjęciu, bawiła ochoczo od wieczoru przez noc całą niemal i dopiero równo z dniem opuszczała dworskie progi. Jak przy dożynkach, tak i przy okreżnem improwizatorki sielskie tworzyły i śpiewały satyryczne piosnki z całą swobodą i radością zgromadzonych. Pani pani rozpoczynali z gospodynią i gospodarzem, najpoważniejszemu we wsi, pierwszy taniec, otwierając ochoczą zabawę.
Listopad w tradycji w/g kalendarza A Zaleskiego
Listopad, miesiąc jedenasty, trafną otrzymał nazwę, bo w tym czasie liście z drzew albo opadły, albo też opadają. Lubo już pora roku zmienna, zimna, nieraz przepadzista z deszczem i śniegiem, ma swoje właściwe powaby, zwłaszcza, co często bywa, kiedy pogoda towarzyszy tej jesiennej dobie. Często w naszym klimacie tak się zdarzają piękne i łagodne chwile, że czas ten do połowy tego miesiąca, babiem latem lub marcinkowem lud nasz nazywa, i pajęczyna, która się snuć zaczyna w pierwszych dniach października, jeszcze i teraz z powiewem wiatru podlata swobodnie. Dla ziemian myśliwych, otwiera się chwila dobrych łowów; gdy kraj obfitował w lasy i puszcze, od świtu do wieczornego zmroku grały trąbki i ogary po przepadzistych kniejach, a z powrotem do domów, przy blasku płomienia kominów, na które walono całe kłody smolne, dopiero wesoły rozpoczynał się rozhowor, o wyprawie myśliwskiej, i zdobytych łupach na dzikim zwierzu. Starsi wiekiem, co już strzelbę i trąbkę łowiecką zawiesili na ścianie, jak zarazem niewiasty i dziatwa, zebrani w jedno grono, długie wieczory przepędzali na wspólnej rozrywce.
W dniu też trzecim tego miesiąca, przypada dzień Św. Huberta, orędownika myśliwych. Uznanym został zaś dla tego, że wedle legendy, będąc ochmistrzem dworu króla Franków Dytrycha, czyli Teodoryka III , polując jako zaciekły myśliwiec, ujrzał w lesie jelenia, który miał krzyż między rogami. Widzenie to biorąc za przestrogę dla siebie, wyrzekłszy się światowego życia został kapłanem, i zasłynąwszy jako krzewiciel wiary chrześciańskiej w pośród pogan umarł w r. 727. W dawniejszych czasach myśliwi w dniu jego, po ukończeniu wielkich łowów, odprawiali na dworach monarszych i zamożniejszych panów sute biesiady. Order Św. Huberta, ustanowiony w r. 1444, jest najdawniejszy i najznakomitszy w Bawaryi, później pokazał się w Czechach i w elektoracie Kolońskim.
Kołowrotki wychodzą z ukrycia, i prządki rozpoczynają swe prace, słodząc je sobie opowiadaniem cudownych bajek i powiastek fantastycznych, których pełno mają w pamięci "by kawek na słotę. ". Dnia 1 listopada Kościół pamiątkę Wszystkich Świętych uroczyście obchodzi. Początek jej pochodzi od Papieża Bonifacego IV, który na początku VII wieku panował. Wówczas znajdowała się jeszcze w Rzymie wspaniała pogańska świątynia, przez Augusta, cesarza Rzymskiego, wzniesiona, na cześć Jowisza i wszystkich bogów, i z.tej przyczyny z greckiego Panteonem była zwana. Bonifacy IV, gmach ten ozdobny, z pamiątek pogańskich oczyścił, i ku czci Najświętszej Maryi Panny i Wszystkich Świętych poświęcił. Kościół ten dotąd się utrzymuje w Rzymie pod nazwaniem N. Maryi Panny de Rotunda, dla swego okrągłego kształtu, i jest jednym z najpiękniejszych zabytków starożytności. Od chwili poświęcenia Panteonu, uroczystość Wszystkich Świętych obchodzić poczęto: z początku w samym tylko Rzymie, z czasem rozszerzyła się do całego kościoła, szczególniej też za papieża Grzegorza IV, który jej uroczysty obchód z dnia 13 maja na dzień pierwszy listopada przeniósł.
Nazajutrz, dzień drugi, Kościół przeznaczył na modlitwy za dusze wszystkich wiernych zmarłych, i dla tego ten dzień zowie się zadusznym. Jakkolwiek modlenie się za umarłych, j ak w starym Zakonie, tak też w kościele chrześciańskim, od początku jego powstania zawsze było we zwyczaju, dzień jednak osobny na modlitwy za wszystkich wiernych zmarłych, w pierwszych wiekach nie był wyznaczony, dopiero pod koniec Xgo wieku, najprzód w klasztorach Kluniackiego zakonu, z rozporządzenia Św. Odilona Opata, dnia 2 listopada nabożeństwo żałobne za dusze zmarłe, uroczyście odprawiać zaczęto. Wkrótce potem ten zwyczaj do całego chrześciaństwa rozciągnięty został, i w prawo się zamienił.
W przeddzień Zaduszek, zaraz po nieszporach światłych, kończących nabożeństwo o Wszystkich Świętych, odprawiają się nieszpory żałobne. W sam dzień zaduszny z rana, kapłani odśpiewują żałobną Jutrznią, Egzekwiami zwaną, poczem msza uroczysta następuje i stosowna do obchodu żałobnego nauka. Po niej zaczyna się processya zestacyami w kościele lub na cmentarzu, przy wtórze chóru, który wznosi pieśń rzewną i żałobliwą za dusze zmarłych. Na stacyi pierwszej odprawiają się modlitwy za kapłanów, na drugiej za rodziców, na trzeciej za dobrodziejów, a na czwartej za dusze zmarłych, których ciała na cmentarzu miejscowym spoczywają. Kończy się zaś nabożeństwo modlitwami przy katafalku za wszyst- kich w ogólności wiernych zmarłych. Katafalk który podczas tego żałobnego obchodu wystawianym bywa, jest wyobrażeniem grobu, i przy nim odbywają się podobne obrzędy, jakby ciało zmarłego chrześcianina na nim spoczywało. Oprócz kościelnych obrzędów, lud nasz zachowuje wiele jeszcze zwyczajów jako drogich dla siebie pamiątek, z odległych wieków, a niektóre sięgają nawet czasów bałwochwalczych. Do takich należy obchód Dziadów, które Mickiewicz uwiecznił. W Warszawie, dzień ten, szczególniej pod wieczór, wywołuje gromady mieszkańców pobożnych, którzy spieszą na ogólny cmentarz miejski w Powązkach, aby modlitwą i westchnieniem serdecznem uczcić pamięć zmarłych drogich istot. Pod mroczny wieczór, cmentarz cały, przybiera postać niezwykłą, bo zgromadzeni, rozsypani po ogromnym jego obszarze, zapalają to lampki, to świece, i stawiają na mogiłach i grobach, a przy nich odmawiają modlitwy. W tę chwilę, to miasto umarłych daje dziwnie malowniczy, a rzewny i uroczy obraz, kiedy cień nocy zaczną rozpędzać, migotliwe płomyki z każdej mogiły. Po innych stronach kraju lud nieraz, ale kilkakrotnie powtarza swoje Zaduszki, obchodząc je po cztery kroć, około Bożego Narodzenia, w czasie Wielkiego postu, w dzień Narodzenia Boga-Rodzicy, i około Św. Piotra. Na całym obszarze Słowiańszczyzny obchody te dotąd trwają, w pierwotnej niemal swojej prostocie, i nie dziwno temu, kto zna charakter całego plemienia tak uczuciowy i poetyczny.
W pierwszym tygodniu tego miesiąca odlatują drapieżne jastrzębie i kanie, kokoszki wodne, łyski i kaczki, a za niemi drobne pliszki i barwne piórem czyżyki. Pomimo to, w pośród błot wielkich, po oparzeliskach, myśliwy znajduje jeszcze kaczki, a gdzie się lęgły, dosiadują, chociaż wody pod lodem staną, i zbarczonych wiele spotyka, po które lekko, cicho i zgrabnie lie się podkrada. Dobre się też już łowy na lisy zaczynają dla pięknego futra. Kiedy śnieg padnie, i lekka stanie ponowa, ślady ich widoczne około zeschłych szuwarów i trzciny. Łowiec gdy je wypatrzy zakłada ogaramI od przeciwnej strony, a mając charta na smyczy, puszcza go w sposobnej chwili, który z łatwością lisa dochodzi i bierze. Na stawach, niejedną spotkać można wydrę, tę chciwą zdobycz myśliwych dla pięknego, ozdobnego futra, co poluje na kaczki. Do lasów gromadnie ściągają kruki; do miast i wiosek pośpieszają wrony i kawki. Wilki i lisy krążyć koło domostw zaczynają, zając dosiada twardo, aż go myśliwiec, albo pies łowiecki niemal nastąpi, dopiero wymyka. U Górali w Tatrach właściwa w tym miesiącu pora do łowienia kwiczołów, których tysiące roznoszą na sprzedaż.
W drugim tygodniu (11 listopada) Św. Marcina. Dzień to pamiętny był dawniej, bo był dniem oznaczonym do płacenia poborów, i składania dworowi danin powinnych i kościołowi mesznego. Ztąd trafne ludowe przysłowie; " tak próżny, jak worek wójta o świętym Marcinie" . Kiedy w dniu tym śnieg pada, mówią li nas od wieków że "Święty Marcin na białym koniu przyjechał". Starożytny zwyczaj nakazuje, ażeby gęś pieczona zastawioną na stole była, dlatego mnóstwo w dniu tym pada z tego ptastwa, gdyż i najuboższa rodzina, stara się wcześnie, ażeby takie pieczyste ozdabiało chociaż raz na rok skromny obiad. Z kości piersiowej gęsi, oddawna biorą gospodynie wróżbę : jeżeli jest biała, przepowiednia to zbliżającej się srogiej zimy, ciemna przepadzistą oznacza, lub na przemiany mroźną i wilgotną. Jeżeli w dniu tym deszcz, przepowiadają starzy gospodarze w Boże Narodzenie lody i zimno; jeżeli mróz przypada, to w pomienione święto będzie deszcz i flaga.
W ostatnich dniach listopada (dnia 22 t. m.) przypada uroczystość Św. Cecylii. Rozszerzona umiejętność muzyki w naszym wieku, wzniosła zarazem i cześć tej świętej muzy chrześciańskiej. We wszystkich prawie większych miastach Europy, muzycy ubiegają się, aby jej święto popisem jak najświetniejszym obchodzić. W Londynie zwłaszcza, w Paryżu i Wiedniu, towarzystwa muzyczne jak naj okazalej w tym dniu występować zwykły. Do uzacnienia tego rodzaju uroczystości, przyłożyli się niemało znakomici poeci Albionu, jak: Dryden, Addison, Pope i Congreve, którzy w wzniosłych swoich utworach odżywili pamięć Sw. Cecylii.
W ostatnich dniach listopada, rozpoczyna sie adwent, od wyrazu łacińskiego adventus, przyjście; dawniej zwano go postem mniejszym, dla różnicy od wielkiego, albo czterdziestnicą, gdyż przez dni czterdzieści przed Bożem Narodzeniem poszczono. Od tej pory, ślubów nie dają, gdyż obrzędy weselne odkładają się do czasu zapust, czyli karnawału.
Dwa dni przedzielone od siebie krótkim przeciągiem czasu, bo w jednym tygodniu, są przeznaczone do wróżb zarówno po miastach, jak po wsiach. Dwudziestego piątego listopada, przypada Świętej Katarzyny, a trzydziestego Świętego Andrzeja. Pierwszy, jest przeznaczony dla zyskania upragnionych przepowiedni dla mężczyzn, drugi dla kobiet. Wszystkie zaś praktyki, które od wieków zachowały się u nas, jedne myśl mają, otrzymania pewności, czy w następne zapusty młody parobczak, albo pragnący zmiany stanu, stanie na ślubnym kobiercu. Zwykle na Świętą Katarzynę, kończą się wszystkie przybory wróżbiarskie spisaniem na kartkach imion znajomych dziewcząt i panien, z których wyciągnięte jedno, będzie imieniem przyszłej żony. Parobczaki, co pisać i czytać nie UmIeją, kładą sobie kamień pod głowę, a która z krasnych dziewoi przyśni mu się tej nocy, tę niezawodnie poślubi.
Na Świętego Andrzeja, mnóstwo jest rozmaitych sposobów, dochodzenia w tej myśli przyszłości. Dzień ten, w całym naszym kraju, żywy ruch i zajęcie obudzą, w drużynach młodych dziewic, tak wioskowych jak i miastowych. W ostatnich, najzwyczajniejszym sposobem wróżby jest następny. Przed zwierciadłem, ustawiają się dwie świece, a najwięcej dwanaście, po sześć z każdego boku, i gdy w północ uderzy dwunasta godzina, pragnąca zobaczyć przyszłego małżonka staje przed zwierciadłem, wpatrując się w nie pilnie i uważnie. Nikt wówczas nie może być w tym pokoju, gdyż samotność i grobowa cisza są koniecznemi tu warunkami. Po chwili, kiedy już dobrze się wpatrzy, ujrzy wówczas wysuwającą się postać z mrocznych cieni tego co ją powiedzie do stopni ołtarza. Dnia tego wszędzie dziewczęta wylewają roztopiony wosk lub cynę na wodę, a z kształtów, jakie przybierze, wnioskują o przyszłym narzeczonym, czy to będzie stary lub młody, zamożny lub ubogi i jakiego stanu.
Po wiejskich chatach zarówno w Powiślu, jak i w innych okolicach, pieką gałki z ciasta, z pewnemi znakami, do których przywiązują postać dziarskiego parobczaka, Kiedy zmrok zapadnie, wygłodzonego przez całą dobę, wpuszczają psa domowego, który chciwie na te smaczne rzuca się kąski. Którą gałkę pierwej pochwyci, taki parobczak uderzy najprzód w zaloty.
Góralki Hucułki z nad Pruta i Czeremoszy, o północy, wybiegają z izby, i ciekawie nasłuchują z której strony dmie wichura, gdyż z tej właśnie strony nadjadą swaty. O tejże porze, inne na podwórzu w zakącie, rzucając ziarna lniane czyli siemię pełną garścią, przechowały starożytną formułą zaklęcia, aby je objaśnił Święty Andrzej kiedy za mąż pójdą. Formuła ta brzmi w następnych słowach. "Święty Andrzeju! ja na ciebie ten len sieje. Daj że mi wiedzieć, z kim ja będę ślubować!"
Kładzenie kartek pod poduszkę, lub w braku tych kamienia pod głowę, jest i u dziewcząt zwyczajem powszechnym. Mnóstwo jest jeszcze szczegółowych sposobów dla dowiedzenia się o przyszłości, co do za mąż pójścia, a przywiązanych do dnia Świętego Andrzeja. Te wróżby mają ścisły związek, i z owe mi wiankami puszczanemi na biegnące wody, w wigilią Świętego Jana, kiedy płomień stosów Sobótkowych, rozjaśnia pomrokę krótkiej nocy w porze letniej.
W dniu też trzecim tego miesiąca, przypada dzień Św. Huberta, orędownika myśliwych. Uznanym został zaś dla tego, że wedle legendy, będąc ochmistrzem dworu króla Franków Dytrycha, czyli Teodoryka III , polując jako zaciekły myśliwiec, ujrzał w lesie jelenia, który miał krzyż między rogami. Widzenie to biorąc za przestrogę dla siebie, wyrzekłszy się światowego życia został kapłanem, i zasłynąwszy jako krzewiciel wiary chrześciańskiej w pośród pogan umarł w r. 727. W dawniejszych czasach myśliwi w dniu jego, po ukończeniu wielkich łowów, odprawiali na dworach monarszych i zamożniejszych panów sute biesiady. Order Św. Huberta, ustanowiony w r. 1444, jest najdawniejszy i najznakomitszy w Bawaryi, później pokazał się w Czechach i w elektoracie Kolońskim.
Kołowrotki wychodzą z ukrycia, i prządki rozpoczynają swe prace, słodząc je sobie opowiadaniem cudownych bajek i powiastek fantastycznych, których pełno mają w pamięci "by kawek na słotę. ". Dnia 1 listopada Kościół pamiątkę Wszystkich Świętych uroczyście obchodzi. Początek jej pochodzi od Papieża Bonifacego IV, który na początku VII wieku panował. Wówczas znajdowała się jeszcze w Rzymie wspaniała pogańska świątynia, przez Augusta, cesarza Rzymskiego, wzniesiona, na cześć Jowisza i wszystkich bogów, i z.tej przyczyny z greckiego Panteonem była zwana. Bonifacy IV, gmach ten ozdobny, z pamiątek pogańskich oczyścił, i ku czci Najświętszej Maryi Panny i Wszystkich Świętych poświęcił. Kościół ten dotąd się utrzymuje w Rzymie pod nazwaniem N. Maryi Panny de Rotunda, dla swego okrągłego kształtu, i jest jednym z najpiękniejszych zabytków starożytności. Od chwili poświęcenia Panteonu, uroczystość Wszystkich Świętych obchodzić poczęto: z początku w samym tylko Rzymie, z czasem rozszerzyła się do całego kościoła, szczególniej też za papieża Grzegorza IV, który jej uroczysty obchód z dnia 13 maja na dzień pierwszy listopada przeniósł.
Nazajutrz, dzień drugi, Kościół przeznaczył na modlitwy za dusze wszystkich wiernych zmarłych, i dla tego ten dzień zowie się zadusznym. Jakkolwiek modlenie się za umarłych, j ak w starym Zakonie, tak też w kościele chrześciańskim, od początku jego powstania zawsze było we zwyczaju, dzień jednak osobny na modlitwy za wszystkich wiernych zmarłych, w pierwszych wiekach nie był wyznaczony, dopiero pod koniec Xgo wieku, najprzód w klasztorach Kluniackiego zakonu, z rozporządzenia Św. Odilona Opata, dnia 2 listopada nabożeństwo żałobne za dusze zmarłe, uroczyście odprawiać zaczęto. Wkrótce potem ten zwyczaj do całego chrześciaństwa rozciągnięty został, i w prawo się zamienił.
W przeddzień Zaduszek, zaraz po nieszporach światłych, kończących nabożeństwo o Wszystkich Świętych, odprawiają się nieszpory żałobne. W sam dzień zaduszny z rana, kapłani odśpiewują żałobną Jutrznią, Egzekwiami zwaną, poczem msza uroczysta następuje i stosowna do obchodu żałobnego nauka. Po niej zaczyna się processya zestacyami w kościele lub na cmentarzu, przy wtórze chóru, który wznosi pieśń rzewną i żałobliwą za dusze zmarłych. Na stacyi pierwszej odprawiają się modlitwy za kapłanów, na drugiej za rodziców, na trzeciej za dobrodziejów, a na czwartej za dusze zmarłych, których ciała na cmentarzu miejscowym spoczywają. Kończy się zaś nabożeństwo modlitwami przy katafalku za wszyst- kich w ogólności wiernych zmarłych. Katafalk który podczas tego żałobnego obchodu wystawianym bywa, jest wyobrażeniem grobu, i przy nim odbywają się podobne obrzędy, jakby ciało zmarłego chrześcianina na nim spoczywało. Oprócz kościelnych obrzędów, lud nasz zachowuje wiele jeszcze zwyczajów jako drogich dla siebie pamiątek, z odległych wieków, a niektóre sięgają nawet czasów bałwochwalczych. Do takich należy obchód Dziadów, które Mickiewicz uwiecznił. W Warszawie, dzień ten, szczególniej pod wieczór, wywołuje gromady mieszkańców pobożnych, którzy spieszą na ogólny cmentarz miejski w Powązkach, aby modlitwą i westchnieniem serdecznem uczcić pamięć zmarłych drogich istot. Pod mroczny wieczór, cmentarz cały, przybiera postać niezwykłą, bo zgromadzeni, rozsypani po ogromnym jego obszarze, zapalają to lampki, to świece, i stawiają na mogiłach i grobach, a przy nich odmawiają modlitwy. W tę chwilę, to miasto umarłych daje dziwnie malowniczy, a rzewny i uroczy obraz, kiedy cień nocy zaczną rozpędzać, migotliwe płomyki z każdej mogiły. Po innych stronach kraju lud nieraz, ale kilkakrotnie powtarza swoje Zaduszki, obchodząc je po cztery kroć, około Bożego Narodzenia, w czasie Wielkiego postu, w dzień Narodzenia Boga-Rodzicy, i około Św. Piotra. Na całym obszarze Słowiańszczyzny obchody te dotąd trwają, w pierwotnej niemal swojej prostocie, i nie dziwno temu, kto zna charakter całego plemienia tak uczuciowy i poetyczny.
W pierwszym tygodniu tego miesiąca odlatują drapieżne jastrzębie i kanie, kokoszki wodne, łyski i kaczki, a za niemi drobne pliszki i barwne piórem czyżyki. Pomimo to, w pośród błot wielkich, po oparzeliskach, myśliwy znajduje jeszcze kaczki, a gdzie się lęgły, dosiadują, chociaż wody pod lodem staną, i zbarczonych wiele spotyka, po które lekko, cicho i zgrabnie lie się podkrada. Dobre się też już łowy na lisy zaczynają dla pięknego futra. Kiedy śnieg padnie, i lekka stanie ponowa, ślady ich widoczne około zeschłych szuwarów i trzciny. Łowiec gdy je wypatrzy zakłada ogaramI od przeciwnej strony, a mając charta na smyczy, puszcza go w sposobnej chwili, który z łatwością lisa dochodzi i bierze. Na stawach, niejedną spotkać można wydrę, tę chciwą zdobycz myśliwych dla pięknego, ozdobnego futra, co poluje na kaczki. Do lasów gromadnie ściągają kruki; do miast i wiosek pośpieszają wrony i kawki. Wilki i lisy krążyć koło domostw zaczynają, zając dosiada twardo, aż go myśliwiec, albo pies łowiecki niemal nastąpi, dopiero wymyka. U Górali w Tatrach właściwa w tym miesiącu pora do łowienia kwiczołów, których tysiące roznoszą na sprzedaż.
W drugim tygodniu (11 listopada) Św. Marcina. Dzień to pamiętny był dawniej, bo był dniem oznaczonym do płacenia poborów, i składania dworowi danin powinnych i kościołowi mesznego. Ztąd trafne ludowe przysłowie; " tak próżny, jak worek wójta o świętym Marcinie" . Kiedy w dniu tym śnieg pada, mówią li nas od wieków że "Święty Marcin na białym koniu przyjechał". Starożytny zwyczaj nakazuje, ażeby gęś pieczona zastawioną na stole była, dlatego mnóstwo w dniu tym pada z tego ptastwa, gdyż i najuboższa rodzina, stara się wcześnie, ażeby takie pieczyste ozdabiało chociaż raz na rok skromny obiad. Z kości piersiowej gęsi, oddawna biorą gospodynie wróżbę : jeżeli jest biała, przepowiednia to zbliżającej się srogiej zimy, ciemna przepadzistą oznacza, lub na przemiany mroźną i wilgotną. Jeżeli w dniu tym deszcz, przepowiadają starzy gospodarze w Boże Narodzenie lody i zimno; jeżeli mróz przypada, to w pomienione święto będzie deszcz i flaga.
W ostatnich dniach listopada (dnia 22 t. m.) przypada uroczystość Św. Cecylii. Rozszerzona umiejętność muzyki w naszym wieku, wzniosła zarazem i cześć tej świętej muzy chrześciańskiej. We wszystkich prawie większych miastach Europy, muzycy ubiegają się, aby jej święto popisem jak najświetniejszym obchodzić. W Londynie zwłaszcza, w Paryżu i Wiedniu, towarzystwa muzyczne jak naj okazalej w tym dniu występować zwykły. Do uzacnienia tego rodzaju uroczystości, przyłożyli się niemało znakomici poeci Albionu, jak: Dryden, Addison, Pope i Congreve, którzy w wzniosłych swoich utworach odżywili pamięć Sw. Cecylii.
W ostatnich dniach listopada, rozpoczyna sie adwent, od wyrazu łacińskiego adventus, przyjście; dawniej zwano go postem mniejszym, dla różnicy od wielkiego, albo czterdziestnicą, gdyż przez dni czterdzieści przed Bożem Narodzeniem poszczono. Od tej pory, ślubów nie dają, gdyż obrzędy weselne odkładają się do czasu zapust, czyli karnawału.
Dwa dni przedzielone od siebie krótkim przeciągiem czasu, bo w jednym tygodniu, są przeznaczone do wróżb zarówno po miastach, jak po wsiach. Dwudziestego piątego listopada, przypada Świętej Katarzyny, a trzydziestego Świętego Andrzeja. Pierwszy, jest przeznaczony dla zyskania upragnionych przepowiedni dla mężczyzn, drugi dla kobiet. Wszystkie zaś praktyki, które od wieków zachowały się u nas, jedne myśl mają, otrzymania pewności, czy w następne zapusty młody parobczak, albo pragnący zmiany stanu, stanie na ślubnym kobiercu. Zwykle na Świętą Katarzynę, kończą się wszystkie przybory wróżbiarskie spisaniem na kartkach imion znajomych dziewcząt i panien, z których wyciągnięte jedno, będzie imieniem przyszłej żony. Parobczaki, co pisać i czytać nie UmIeją, kładą sobie kamień pod głowę, a która z krasnych dziewoi przyśni mu się tej nocy, tę niezawodnie poślubi.
Na Świętego Andrzeja, mnóstwo jest rozmaitych sposobów, dochodzenia w tej myśli przyszłości. Dzień ten, w całym naszym kraju, żywy ruch i zajęcie obudzą, w drużynach młodych dziewic, tak wioskowych jak i miastowych. W ostatnich, najzwyczajniejszym sposobem wróżby jest następny. Przed zwierciadłem, ustawiają się dwie świece, a najwięcej dwanaście, po sześć z każdego boku, i gdy w północ uderzy dwunasta godzina, pragnąca zobaczyć przyszłego małżonka staje przed zwierciadłem, wpatrując się w nie pilnie i uważnie. Nikt wówczas nie może być w tym pokoju, gdyż samotność i grobowa cisza są koniecznemi tu warunkami. Po chwili, kiedy już dobrze się wpatrzy, ujrzy wówczas wysuwającą się postać z mrocznych cieni tego co ją powiedzie do stopni ołtarza. Dnia tego wszędzie dziewczęta wylewają roztopiony wosk lub cynę na wodę, a z kształtów, jakie przybierze, wnioskują o przyszłym narzeczonym, czy to będzie stary lub młody, zamożny lub ubogi i jakiego stanu.
Po wiejskich chatach zarówno w Powiślu, jak i w innych okolicach, pieką gałki z ciasta, z pewnemi znakami, do których przywiązują postać dziarskiego parobczaka, Kiedy zmrok zapadnie, wygłodzonego przez całą dobę, wpuszczają psa domowego, który chciwie na te smaczne rzuca się kąski. Którą gałkę pierwej pochwyci, taki parobczak uderzy najprzód w zaloty.
Góralki Hucułki z nad Pruta i Czeremoszy, o północy, wybiegają z izby, i ciekawie nasłuchują z której strony dmie wichura, gdyż z tej właśnie strony nadjadą swaty. O tejże porze, inne na podwórzu w zakącie, rzucając ziarna lniane czyli siemię pełną garścią, przechowały starożytną formułą zaklęcia, aby je objaśnił Święty Andrzej kiedy za mąż pójdą. Formuła ta brzmi w następnych słowach. "Święty Andrzeju! ja na ciebie ten len sieje. Daj że mi wiedzieć, z kim ja będę ślubować!"
Kładzenie kartek pod poduszkę, lub w braku tych kamienia pod głowę, jest i u dziewcząt zwyczajem powszechnym. Mnóstwo jest jeszcze szczegółowych sposobów dla dowiedzenia się o przyszłości, co do za mąż pójścia, a przywiązanych do dnia Świętego Andrzeja. Te wróżby mają ścisły związek, i z owe mi wiankami puszczanemi na biegnące wody, w wigilią Świętego Jana, kiedy płomień stosów Sobótkowych, rozjaśnia pomrokę krótkiej nocy w porze letniej.
Grudzień w tradycji w/g kalendarza A Zaleskiego
Ostatni w roku, którym zamykamy też i nasz kalendarz zwyczajowy, wziął swoją nazwę od grudy, którą mróz na ziemi tworzy. Smutna to zwykle pora, często pochmurna, przeplatana to przenikającem zimnem, to śniegami, a nieraz i deszczem z poświstem wichury. W ciągu całego grudnia, jak wskazuje doświadczenie długich wieków, zaledwie starzy gospodarze liczą dziesięć dni pogodnych, w których słońce zabłyśnie i pocieszy naszą ziemię blaskiem promieni swoich.
W tym miesiącu przypada wielka uroczystość Bożego Narodzenia, a zaraz po niej, a raczej z nią otwiera się doba mięsopust, czyli zapusty, cudzoziemskim wyrazem karnawału oznaczone.
W pierwszych dniach grudnia Świętej Barbary, Nasi flisy i żeglarze szczególną jej czesc oddają, uważając ją jako swoją patronkę. Dawniej, przy budowaniu statków wodnych, jak: szkut, dubasów i większych galarów, wyrabiano na przodku statkowym jej wizerunek, i żaden z flisów ani orylów, bez obrazka S-tej Barbary nie puszczał się na wodę. W Hiszpanii gdy wprowadzono użycie ognistej broni, a później i w innych krajach, Święta Barbara za patronkę artylleryi poczytaną była. J ej obrazy, frontowe wystawy tak arsenałów, jak i prochowni zdobiły. Wzywano jej też opieki w czasie burzy, gdy pioruny zniszczeniem groziły. Powodem, że tę. męczenniczkę uważano za ochronicielkę od gromów, było: że ojciec jej Dyoskor, co ją użyciem dzikiej srogości od wiary chrześciańskiej chciał odwieść, sam od pioruna zabity został.
Od dnia tego zwykle się zima i sanna droga rozpoczynały, lubo często zwodna była ta nadzieja, gdyż nieraz po mroźnej Świętej Barbarze następowała odwilż w Boże Narodzenie. ·
W pierwszym tygodniu, 6 grudnia, Sw. Mikołaja biskupa, patrona gospodarzy wiejskich, odbierającego wielką, a dawną cześć po wszystkich ziemiach słowiańskich. Włościanie pierwiastki przychówków swoich nieść mu zwykli na ofiarę, i prosić, ażeby ich bydło strzegł od szkody. Niegdyś kościoły nasze pianiem kogutów, gęganiem gęsi, kwakaniem kaczek, bekiem cieląt i kwikiem prosiąt brzmiały, gdy i gospodynie wiejskie swoje ofiary na ołtarz wielki składały. Prócz tego był zwyczaj, że jeden z poważniejszego grona, przebrany za starca, obchodził domostwa. W każdćm wcześnie już zbierano drużynę dziatwy, która jakoby przed Świętym Mikołajem musiała odmawiać pacierz i modlitwy, czytać i pisać, jeżeli które umiało. Gdy dobrze poszedł egzamin, a do tego które z dzieci miało od rodziców pochwalę, że grzeczne i posłuszne, dostawało zabawki, albo ciastka czy pierniki, w przeciwnym razie straszone było rózgą, która, starzec miał z sobą.
Drugi tydzień rozpoczyna obchód Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W dawnych czasach dzień ten obchodzono w kraju naszym z wielką uroczystością. Był długo zwyczaj zachowywany, iż podczas mszy w kościele siedmioro chłopiąt biało przybranych występowało, niosąc gałązki brzozowe lub z innego drzewa, rosochate, a na każdej paliła się świeczka woskowa. Z temi stojąc przed ołtarzem, pieśni o Najświętszej Pannie, której wiersz pierwszy: '"Jako róża między kolącym głogiem", chórem odśpiewywali.
Do dnia S. Łucyi, przypadającego w polowie grudnia, przywiązanajest stara przypowiastka z powodu, że w tej dobie dzień naj krótszy: "Święto Łucyi, dzień kroci". Dawni gosjiodarze dzień ten pilnie uważali, rachując dwanaście idących po sobie w następstwie i podług ich pogody, deszczu, wiatru i wszelkich zmian powietrza, wróżyli sobie, że w roku przyszłym będzie takichże dwanaście miesięcy.
Dnia 22 przesilenie dnia z nocą zimowe. We dwa dni później jest Wigilia, czyli przeddzień Bożego Narodzenia, w całym świecie ehrześciańskim uroczyście i z biesiadą postną obchodzony. Święto takowe w dawnych wiekach trwało aż do Trzech Króli, czego teraz pamiątka w nabożeństwach kościelnych i pacierzach kapłańskich tylko się zachowuje. Śpiewy kościelne są radością napełnione, z powodu narodzin Zbawiciela Świata; ztąd, gdy W piątek uroczystość ta przypada, kościół wiernych od postu uwalnia. W obchodzie tych świąt widzimy, że kapłani po trzy msze odprawują, a zwyczaj ten wziął początek w pierwszych wiekach chrześciaństwa. Podczas bowiem srogiego prześladowania, kapłani, przechodząc potajemnie z jednego miejsca na drugie, z koniecznej potrzeby, po kilka razy na dzień w różnych porach, najczęściej w nocy, dla wiernych Eucharystyą poświęcać, czyli mszę świętą odprawiać musieli.
W niektórych kościołach, osobliwie po miastach, w dzień Bożego Narodzenia, o północy, zaraz po jutrzni odprawuje się msza święta na pamiątkę, że w tej porze Jezus Chrystus, podług kościelnego podania w Betleem się narodził. Mszę tę pospolicie zowią Pasterską, że lud zebrany, na wzór pierwszych pasterzy, wznosi radosne pieśni i zarazem naśladuje świergot ptastwa. Nie tak dawne czasy, kiedy z kościołów Warszawskich usunięto ten zwyczaj, z zachowaniem tylko kościelnych obrzędów.
Rozsyłanie opłatków bierze początek w pierwszych wiekach chrześciaństwa; zbierający się bowiem wierni na mszę świętą, przynosili z sobą chleb służący do tego obrzędu, z którego kapłan brał tylko tyle, ile do konsekracyi potrzeba było. Resztę zaś, jaka z niego zostawała, pobłogosławiwszy, rozdawał przytomnym w kościele, osobliwie tym, którzy w czasie mszy do Kommunii Świętej nie przystępowali. Prócz tego, chleby te poświęcone biskupi i kapłani wiernym do ich domów, jako duchowne podarki rozsyłali, na znak jedności braterskiej, miłości wzajemnej i duchownego ich połączenia. Przy 1601 rozsyłaniu pisywali często listy z wynurzeniem im życzeń i składając zarazem powinszowania. W tym to duchu i dzisiejsi pasterze opłatki czyli kolendę rozsyłają.
Czas właściwy do rozpoczęcia Wigilii czyli po całodziennym poście uczty wieczornej, jest dopiero gdy na niebiosach pierwsza sie gwiazdka ukaże. Wiele zwyczajów, dawniej skrupulatnie zachowywanych już zniknęło bez śladu, i z tego powodu podamy w szczegółach, jak obchodzono u nas przed wiekami Wigilię Bożego Narodzenia. Izba jadalna słomą, a stół do jedzenia sianem zawsze był zasłany, dla pamiątki, że Chrystus narodzony, na słomie był złożony. W rogach izby stawiano snopy ze zbożem i słomą prostą, z których brano po zdźble jednem i rzucano do góry, a z utkwionych po za belkami sufitowemi, różne czyniono wróżby. Kiedy gospodarz z takiego snopa biorąc kłosy w rękę, więcej ich znalazł próżnych niż pełnych, wówczas przepowiadał nieurodzaj w następne lato.
Skoro ujrzano pierwszą gwiazdkę jaśniejącą, na niebie, gospodarz z małżonką, otoczony gronem rodziny i domowników , przede wszystkiem łamał sięz każdym opłatkiem , życząc: Dosiego roku. Dawna tradycya podaje, że Dosia owa czyli Dorota, żyć miała sto lat w czerstwości, zdrowiu i sile, i dlatego jej imie, stało się hasłem tych życzeń wzajemnych.
Zdaje się wszelako, że wyrażenie to starodawne, obejmuje tylko powinszowanie doczekania następnego roku. Potrawy jakie zwykle wedle dawnego a przyjętego powszechnie zwyczaju na stolach zastawiano, były: polewka z piwa, lub z migdałów, szczupak z chrzanem i po żydowsku, karp na szaro, okonie smażone z surową kapustą, kluski z makiem, owoce starannie przechowywane w świeżości, i suszone gotowane , a nad Dniestrem i Prutem , pierwsze miejsce zajmowała i zajmuje Kutya. Jest to pszenica gotowana do przepęknienia ziarn i zmięknienia, zaprawiona miodem i makiem. Do obchodu Wigilii należy strucla, czyli kołacz pszenny podługowaty, na końcach palczasty, przez środek plecionką z ciasta obłożony i posypany hojnie czarnuszką.
W Krakowie, w Warszawie i innych większych miastach, strucle wypiekano tak wielkie, że je na saniach ciągniono. Piekarze wysadzali się na tego rodzaju pieczywo, które w darze składali dworom wielkich panów. U ludu naszego kołacze po zamożniejszych chatach, od Wigilii do Trzech Króli, zastępują miejsce zwyczajnego chleba żytniego. Jak strucle od niemieckiego rodu mieszkańców miast naszych poszły w zwyczaj powszechny, tak też po Wigilii skończonej, odwiedzanie każdego niemal domu przez Heilige Christ czyli starca sędziwego z brodą białą i maską na twarzy, który zasiada przy zastawionej gałęzi sosnowej, czyli choince, gęsto świeczkami woskowemi oświeconej. Tu, podobnie jak dawny święty Mikołaj, zebranych domowników pozdrowiwszy, pyta się o sprawowanie stojącej z przestrachem dziatwy, słucha ich pacierza, i modlitew, i obdarza gościńcami, wcześniej przygotowanemi na stole pod illuminowaną choinką.
Z dniem pierwszym świąt Bożego Narodzenia, po kościołach wystawiano na bocznych ołtarzach Jasełka czyli Betleem w których przedstawiano wnętrze ubogiej stajenki, a w niej w kołysce w kształcie żłobu spoczywającego narodzonego Zbawiciela, przy nim stała Boga-Rodzica, i Św. Józef i otoczony gronem pasterzy, wraz z wołem i osłem. Dalej ukazywał się wspaniały orszak Trzech Króli przybywających za przewodnią gwiazdą do Betleem, dla złożenia hołdów Jezusowi. Długa to była karawana, z koni i wielbłądów bogato przybranych, i licznej
służby, a pomiędzy niemi Murzynów. Nieraz wszystkie te postacie, były ruchome, i wolno przeciągały, przed oczyma tłumnie zebranej, a ciekawej gawiedzi. Jasełka te, były zabytkiem owych starożytnych widowisk dramatycznych, misteryów, które się pojawiły w XII już wieku. Wówczas tym sposobem przedstawiano Tajemnice wiary świętej, aby mocniej one wrazić w pamięć ludowi prostemu, który tego co nie podpada pod jego zmysły, łatwo pojąc nie może.
Na drugi dzień kościół nasz obchodzi uroczystość Sw. Szczepana, i równocześnie odbywa poświęcenie owsa i wina. Lud nasz po wielu okolicach ziarnem owsa sypał na kapłana, jakoby na pamiątkę, że święty Szczepan ukamienowany został. Po wsiach, szczególniej u parobków, dzień tego świętego, był ważnym okresem w ich życiu, albowiem przed świętami Bożeg Narodzenia dziękowali za slużbę czy to we dworze czv u gospodarzy, i kilka dni, to jest do Nowego Roku, byli zupełnie swobodni i niepodlegli, nikomu nie służąc. Dlatego to na Mazowszu, powstało dobitnie te swobodę malujące przysłowie parobkowe: „Na świety Scepon—każdy se pon." To jest, że na święty Szczepan, każdy jest sobie pan.
Świecenie wina, w dzień Św. Jana Apostoła Ewangelisty, przypadający równocześnie, powstało dla zachowania pamiątki, jak podanie kościelne mówi, że Sw. Janowi podana była trucizna w winie, które przeżegnawszy wypił, bez szkody dla zdrowia swego. Dlatego kapłan przy świeceniu wina, prosi Boga, aby ten napój na duszy i ciele, nie szkodził tym, którzy go używać będą.
Od święta Bożego Narodzenia poczyna się Kolenda. Wyraz ten oznacza wszelkie podarunki i upominki, jakie gospodarze czeladzi, rodzice dzieciom, sąsiedzi sąsiadom w tym czasie dawali. Zajmowała też u nas kolenda plebanów, którzy podług rozporządzenia soboru Piotrkowskiego z 1628 roku, odwiedzać wszystkie domy swych parafian, obeznawać się z nimi, spisywać ludność, badać o naukę chrześcijańską powinni byli. Zwyczaj ten był bardzo pożyteczny, dopóki go nadużycie nie skaziło. Pleban, gdy miał przybyć z kolendą do wioski, organista
w przeddzień uwiadamiał o tern mieszkańców, obchodząc wies całą z dzwonkiem. Ksiądz ubrany w szaty kościelne, dzwonkiem też ogłaszał swoje przybycie do każdego domu, i stanąwszy przed drzwiami izby, zaczynał pieśń kolendową z organistą i żakami, których brał z sobą; kończył ją wchodząc do izby, poczem dawał krzyż do pocałowania mieszkańcom, i na przygotowanym stole go stawiał. Po przemowie krótkiej, u domowników o katechizm się pytał, a poczęstowany i obdarzony, do drugiego domu odchodził. Dwory, okazalej przyjmowały kołendująeych plebanów, i nieraz przybycie kapłana z pieśnią radosną o narodzeniu Zbawiciela, dawało w domu szlacheckim powód do uczty.
Od Wigilii Bożego Narodzenia, było zwyczajem powszechnym, który się jeszcze po wielu okolicach naszego kraju dochował, że doroślejsi chłopcy przebrawszy jednego ze swego grona, za niedźwiedzia, tura. kozę lub żórawia, obchodzili od domu do domu, pokazywali to dziwne zwierzę i odpowiednie pieśni chórem zawodzili. (...) Pomiędzy ludem, odważniejsi, starali się
podebrać z gniazda leśnego młode wilczęta, i z niemi obiegając chaty wiejskie, zbierali podarki kolendowe, z których potem wspólna sobie ucztę wyprawiali. Jeżeli polów zuchwały na wilczki nie udał się, przybierali jednego w wilczę skórę, który udawał tak groźne dla trzód wiejskich zwierze, otrzymując upominki za to widowisko.
Po wielu dworach długo zachowywano obyczaj, że w czasie wieczornej wigilii, stół łańcuchem opasywano, ażeby go sio chleb zawsze trzymał, a żelazo plużne pod stół kładziono, aby krety niepsowały roli. Ponieważ wszystkie stoły w te chwile zasłane są sianem, przy końcu wieczerzy, panny i kawalerowie wyciągali z pod obrusa po odrobinie siana, co bywało przepowiednią ich przyszłej doli. Jeżeli panna wyciągnęła siano zielone, pewną była, że w następne zapusty przywdzieje czepiec, jeźli zas dostało się jej siano zwiędłe, musi jeszcze czekać na męża, a jeźli wyciągnęła siano zeschłe, żółte, była to okropna wróżba, że umrze starą panną. Teraz postał ten obyczaj, że pomiędzy siano, pod każdem nakryciem kładą lalki, pieniądze, chleb, i pierniki z rozmaitermi wyobrażeniami, które każdy wyciągając po wieczerzy, otrzymuje przepowiednię, że się w następny rok albo zakocha, albo ożeni, albo że będzie miał chleba lub pieniędzy poddostatkiem.
Dziewczęta wiejskie, zaraz po wieczerzy, robią doświadczenie, dla pewności, która najpierwej pójdzie za mąż w zapusty, albo w jesieni następnego roku. Każda robi gałkę z pakuł lnianych, lekką i małą, i razem zebrane, zapalają je współcześnie i rzucają w komin; której dziewoi gałka najpierwej porwana pędem powietrza, uleci w górę, ta najprędzej za mąż pójdzie.
Święta Bożego Narodzenia, u ludu naszego i w starym języku noszą nazwę: Gód.
Dla myśliwca dobre w Grudniu bywa pole do łowów na lisy przed psami, gdyż w tej porze najlepsze mają futro. Od Nowego Roku bowiem, rodzinne swe opuszczają miejsca, a idą po nad rzeki w równiny, gdzie gęsta wiklina. Najlepsze też i na zające pole, bo o tej dobie sarnie i zajęcze cąbry najtężej nabite, smaczną dają nam zwierzynę.
Od świąt Bożego N arodzenia, w następnym tygodniu przed Nowym Rokiem, po dworach wiejskich układano huczne kuliki i robiono wcześnie do nich przygotowania. Zapusty bowiem już się zaczynały, a gdy sanna ubita, kulik radosny przebiegał od dworu do dworu, ze dzwonkami, wesołym okrzykiem. i pieśniami, którym wtórowała dziarska kapela.
I otwierały się na sciężaj wrota gościnne, ażeby serdecznie chlebem i solą a z dobrą wolą, podejmować upragnioną drużynę!
W tym miesiącu przypada wielka uroczystość Bożego Narodzenia, a zaraz po niej, a raczej z nią otwiera się doba mięsopust, czyli zapusty, cudzoziemskim wyrazem karnawału oznaczone.
W pierwszych dniach grudnia Świętej Barbary, Nasi flisy i żeglarze szczególną jej czesc oddają, uważając ją jako swoją patronkę. Dawniej, przy budowaniu statków wodnych, jak: szkut, dubasów i większych galarów, wyrabiano na przodku statkowym jej wizerunek, i żaden z flisów ani orylów, bez obrazka S-tej Barbary nie puszczał się na wodę. W Hiszpanii gdy wprowadzono użycie ognistej broni, a później i w innych krajach, Święta Barbara za patronkę artylleryi poczytaną była. J ej obrazy, frontowe wystawy tak arsenałów, jak i prochowni zdobiły. Wzywano jej też opieki w czasie burzy, gdy pioruny zniszczeniem groziły. Powodem, że tę. męczenniczkę uważano za ochronicielkę od gromów, było: że ojciec jej Dyoskor, co ją użyciem dzikiej srogości od wiary chrześciańskiej chciał odwieść, sam od pioruna zabity został.
Od dnia tego zwykle się zima i sanna droga rozpoczynały, lubo często zwodna była ta nadzieja, gdyż nieraz po mroźnej Świętej Barbarze następowała odwilż w Boże Narodzenie. ·
W pierwszym tygodniu, 6 grudnia, Sw. Mikołaja biskupa, patrona gospodarzy wiejskich, odbierającego wielką, a dawną cześć po wszystkich ziemiach słowiańskich. Włościanie pierwiastki przychówków swoich nieść mu zwykli na ofiarę, i prosić, ażeby ich bydło strzegł od szkody. Niegdyś kościoły nasze pianiem kogutów, gęganiem gęsi, kwakaniem kaczek, bekiem cieląt i kwikiem prosiąt brzmiały, gdy i gospodynie wiejskie swoje ofiary na ołtarz wielki składały. Prócz tego był zwyczaj, że jeden z poważniejszego grona, przebrany za starca, obchodził domostwa. W każdćm wcześnie już zbierano drużynę dziatwy, która jakoby przed Świętym Mikołajem musiała odmawiać pacierz i modlitwy, czytać i pisać, jeżeli które umiało. Gdy dobrze poszedł egzamin, a do tego które z dzieci miało od rodziców pochwalę, że grzeczne i posłuszne, dostawało zabawki, albo ciastka czy pierniki, w przeciwnym razie straszone było rózgą, która, starzec miał z sobą.
Drugi tydzień rozpoczyna obchód Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. W dawnych czasach dzień ten obchodzono w kraju naszym z wielką uroczystością. Był długo zwyczaj zachowywany, iż podczas mszy w kościele siedmioro chłopiąt biało przybranych występowało, niosąc gałązki brzozowe lub z innego drzewa, rosochate, a na każdej paliła się świeczka woskowa. Z temi stojąc przed ołtarzem, pieśni o Najświętszej Pannie, której wiersz pierwszy: '"Jako róża między kolącym głogiem", chórem odśpiewywali.
Do dnia S. Łucyi, przypadającego w polowie grudnia, przywiązanajest stara przypowiastka z powodu, że w tej dobie dzień naj krótszy: "Święto Łucyi, dzień kroci". Dawni gosjiodarze dzień ten pilnie uważali, rachując dwanaście idących po sobie w następstwie i podług ich pogody, deszczu, wiatru i wszelkich zmian powietrza, wróżyli sobie, że w roku przyszłym będzie takichże dwanaście miesięcy.
Dnia 22 przesilenie dnia z nocą zimowe. We dwa dni później jest Wigilia, czyli przeddzień Bożego Narodzenia, w całym świecie ehrześciańskim uroczyście i z biesiadą postną obchodzony. Święto takowe w dawnych wiekach trwało aż do Trzech Króli, czego teraz pamiątka w nabożeństwach kościelnych i pacierzach kapłańskich tylko się zachowuje. Śpiewy kościelne są radością napełnione, z powodu narodzin Zbawiciela Świata; ztąd, gdy W piątek uroczystość ta przypada, kościół wiernych od postu uwalnia. W obchodzie tych świąt widzimy, że kapłani po trzy msze odprawują, a zwyczaj ten wziął początek w pierwszych wiekach chrześciaństwa. Podczas bowiem srogiego prześladowania, kapłani, przechodząc potajemnie z jednego miejsca na drugie, z koniecznej potrzeby, po kilka razy na dzień w różnych porach, najczęściej w nocy, dla wiernych Eucharystyą poświęcać, czyli mszę świętą odprawiać musieli.
W niektórych kościołach, osobliwie po miastach, w dzień Bożego Narodzenia, o północy, zaraz po jutrzni odprawuje się msza święta na pamiątkę, że w tej porze Jezus Chrystus, podług kościelnego podania w Betleem się narodził. Mszę tę pospolicie zowią Pasterską, że lud zebrany, na wzór pierwszych pasterzy, wznosi radosne pieśni i zarazem naśladuje świergot ptastwa. Nie tak dawne czasy, kiedy z kościołów Warszawskich usunięto ten zwyczaj, z zachowaniem tylko kościelnych obrzędów.
Rozsyłanie opłatków bierze początek w pierwszych wiekach chrześciaństwa; zbierający się bowiem wierni na mszę świętą, przynosili z sobą chleb służący do tego obrzędu, z którego kapłan brał tylko tyle, ile do konsekracyi potrzeba było. Resztę zaś, jaka z niego zostawała, pobłogosławiwszy, rozdawał przytomnym w kościele, osobliwie tym, którzy w czasie mszy do Kommunii Świętej nie przystępowali. Prócz tego, chleby te poświęcone biskupi i kapłani wiernym do ich domów, jako duchowne podarki rozsyłali, na znak jedności braterskiej, miłości wzajemnej i duchownego ich połączenia. Przy 1601 rozsyłaniu pisywali często listy z wynurzeniem im życzeń i składając zarazem powinszowania. W tym to duchu i dzisiejsi pasterze opłatki czyli kolendę rozsyłają.
Czas właściwy do rozpoczęcia Wigilii czyli po całodziennym poście uczty wieczornej, jest dopiero gdy na niebiosach pierwsza sie gwiazdka ukaże. Wiele zwyczajów, dawniej skrupulatnie zachowywanych już zniknęło bez śladu, i z tego powodu podamy w szczegółach, jak obchodzono u nas przed wiekami Wigilię Bożego Narodzenia. Izba jadalna słomą, a stół do jedzenia sianem zawsze był zasłany, dla pamiątki, że Chrystus narodzony, na słomie był złożony. W rogach izby stawiano snopy ze zbożem i słomą prostą, z których brano po zdźble jednem i rzucano do góry, a z utkwionych po za belkami sufitowemi, różne czyniono wróżby. Kiedy gospodarz z takiego snopa biorąc kłosy w rękę, więcej ich znalazł próżnych niż pełnych, wówczas przepowiadał nieurodzaj w następne lato.
Skoro ujrzano pierwszą gwiazdkę jaśniejącą, na niebie, gospodarz z małżonką, otoczony gronem rodziny i domowników , przede wszystkiem łamał sięz każdym opłatkiem , życząc: Dosiego roku. Dawna tradycya podaje, że Dosia owa czyli Dorota, żyć miała sto lat w czerstwości, zdrowiu i sile, i dlatego jej imie, stało się hasłem tych życzeń wzajemnych.
Zdaje się wszelako, że wyrażenie to starodawne, obejmuje tylko powinszowanie doczekania następnego roku. Potrawy jakie zwykle wedle dawnego a przyjętego powszechnie zwyczaju na stolach zastawiano, były: polewka z piwa, lub z migdałów, szczupak z chrzanem i po żydowsku, karp na szaro, okonie smażone z surową kapustą, kluski z makiem, owoce starannie przechowywane w świeżości, i suszone gotowane , a nad Dniestrem i Prutem , pierwsze miejsce zajmowała i zajmuje Kutya. Jest to pszenica gotowana do przepęknienia ziarn i zmięknienia, zaprawiona miodem i makiem. Do obchodu Wigilii należy strucla, czyli kołacz pszenny podługowaty, na końcach palczasty, przez środek plecionką z ciasta obłożony i posypany hojnie czarnuszką.
W Krakowie, w Warszawie i innych większych miastach, strucle wypiekano tak wielkie, że je na saniach ciągniono. Piekarze wysadzali się na tego rodzaju pieczywo, które w darze składali dworom wielkich panów. U ludu naszego kołacze po zamożniejszych chatach, od Wigilii do Trzech Króli, zastępują miejsce zwyczajnego chleba żytniego. Jak strucle od niemieckiego rodu mieszkańców miast naszych poszły w zwyczaj powszechny, tak też po Wigilii skończonej, odwiedzanie każdego niemal domu przez Heilige Christ czyli starca sędziwego z brodą białą i maską na twarzy, który zasiada przy zastawionej gałęzi sosnowej, czyli choince, gęsto świeczkami woskowemi oświeconej. Tu, podobnie jak dawny święty Mikołaj, zebranych domowników pozdrowiwszy, pyta się o sprawowanie stojącej z przestrachem dziatwy, słucha ich pacierza, i modlitew, i obdarza gościńcami, wcześniej przygotowanemi na stole pod illuminowaną choinką.
Z dniem pierwszym świąt Bożego Narodzenia, po kościołach wystawiano na bocznych ołtarzach Jasełka czyli Betleem w których przedstawiano wnętrze ubogiej stajenki, a w niej w kołysce w kształcie żłobu spoczywającego narodzonego Zbawiciela, przy nim stała Boga-Rodzica, i Św. Józef i otoczony gronem pasterzy, wraz z wołem i osłem. Dalej ukazywał się wspaniały orszak Trzech Króli przybywających za przewodnią gwiazdą do Betleem, dla złożenia hołdów Jezusowi. Długa to była karawana, z koni i wielbłądów bogato przybranych, i licznej
służby, a pomiędzy niemi Murzynów. Nieraz wszystkie te postacie, były ruchome, i wolno przeciągały, przed oczyma tłumnie zebranej, a ciekawej gawiedzi. Jasełka te, były zabytkiem owych starożytnych widowisk dramatycznych, misteryów, które się pojawiły w XII już wieku. Wówczas tym sposobem przedstawiano Tajemnice wiary świętej, aby mocniej one wrazić w pamięć ludowi prostemu, który tego co nie podpada pod jego zmysły, łatwo pojąc nie może.
Na drugi dzień kościół nasz obchodzi uroczystość Sw. Szczepana, i równocześnie odbywa poświęcenie owsa i wina. Lud nasz po wielu okolicach ziarnem owsa sypał na kapłana, jakoby na pamiątkę, że święty Szczepan ukamienowany został. Po wsiach, szczególniej u parobków, dzień tego świętego, był ważnym okresem w ich życiu, albowiem przed świętami Bożeg Narodzenia dziękowali za slużbę czy to we dworze czv u gospodarzy, i kilka dni, to jest do Nowego Roku, byli zupełnie swobodni i niepodlegli, nikomu nie służąc. Dlatego to na Mazowszu, powstało dobitnie te swobodę malujące przysłowie parobkowe: „Na świety Scepon—każdy se pon." To jest, że na święty Szczepan, każdy jest sobie pan.
Świecenie wina, w dzień Św. Jana Apostoła Ewangelisty, przypadający równocześnie, powstało dla zachowania pamiątki, jak podanie kościelne mówi, że Sw. Janowi podana była trucizna w winie, które przeżegnawszy wypił, bez szkody dla zdrowia swego. Dlatego kapłan przy świeceniu wina, prosi Boga, aby ten napój na duszy i ciele, nie szkodził tym, którzy go używać będą.
Od święta Bożego Narodzenia poczyna się Kolenda. Wyraz ten oznacza wszelkie podarunki i upominki, jakie gospodarze czeladzi, rodzice dzieciom, sąsiedzi sąsiadom w tym czasie dawali. Zajmowała też u nas kolenda plebanów, którzy podług rozporządzenia soboru Piotrkowskiego z 1628 roku, odwiedzać wszystkie domy swych parafian, obeznawać się z nimi, spisywać ludność, badać o naukę chrześcijańską powinni byli. Zwyczaj ten był bardzo pożyteczny, dopóki go nadużycie nie skaziło. Pleban, gdy miał przybyć z kolendą do wioski, organista
w przeddzień uwiadamiał o tern mieszkańców, obchodząc wies całą z dzwonkiem. Ksiądz ubrany w szaty kościelne, dzwonkiem też ogłaszał swoje przybycie do każdego domu, i stanąwszy przed drzwiami izby, zaczynał pieśń kolendową z organistą i żakami, których brał z sobą; kończył ją wchodząc do izby, poczem dawał krzyż do pocałowania mieszkańcom, i na przygotowanym stole go stawiał. Po przemowie krótkiej, u domowników o katechizm się pytał, a poczęstowany i obdarzony, do drugiego domu odchodził. Dwory, okazalej przyjmowały kołendująeych plebanów, i nieraz przybycie kapłana z pieśnią radosną o narodzeniu Zbawiciela, dawało w domu szlacheckim powód do uczty.
Od Wigilii Bożego Narodzenia, było zwyczajem powszechnym, który się jeszcze po wielu okolicach naszego kraju dochował, że doroślejsi chłopcy przebrawszy jednego ze swego grona, za niedźwiedzia, tura. kozę lub żórawia, obchodzili od domu do domu, pokazywali to dziwne zwierzę i odpowiednie pieśni chórem zawodzili. (...) Pomiędzy ludem, odważniejsi, starali się
podebrać z gniazda leśnego młode wilczęta, i z niemi obiegając chaty wiejskie, zbierali podarki kolendowe, z których potem wspólna sobie ucztę wyprawiali. Jeżeli polów zuchwały na wilczki nie udał się, przybierali jednego w wilczę skórę, który udawał tak groźne dla trzód wiejskich zwierze, otrzymując upominki za to widowisko.
Po wielu dworach długo zachowywano obyczaj, że w czasie wieczornej wigilii, stół łańcuchem opasywano, ażeby go sio chleb zawsze trzymał, a żelazo plużne pod stół kładziono, aby krety niepsowały roli. Ponieważ wszystkie stoły w te chwile zasłane są sianem, przy końcu wieczerzy, panny i kawalerowie wyciągali z pod obrusa po odrobinie siana, co bywało przepowiednią ich przyszłej doli. Jeżeli panna wyciągnęła siano zielone, pewną była, że w następne zapusty przywdzieje czepiec, jeźli zas dostało się jej siano zwiędłe, musi jeszcze czekać na męża, a jeźli wyciągnęła siano zeschłe, żółte, była to okropna wróżba, że umrze starą panną. Teraz postał ten obyczaj, że pomiędzy siano, pod każdem nakryciem kładą lalki, pieniądze, chleb, i pierniki z rozmaitermi wyobrażeniami, które każdy wyciągając po wieczerzy, otrzymuje przepowiednię, że się w następny rok albo zakocha, albo ożeni, albo że będzie miał chleba lub pieniędzy poddostatkiem.
Dziewczęta wiejskie, zaraz po wieczerzy, robią doświadczenie, dla pewności, która najpierwej pójdzie za mąż w zapusty, albo w jesieni następnego roku. Każda robi gałkę z pakuł lnianych, lekką i małą, i razem zebrane, zapalają je współcześnie i rzucają w komin; której dziewoi gałka najpierwej porwana pędem powietrza, uleci w górę, ta najprędzej za mąż pójdzie.
Święta Bożego Narodzenia, u ludu naszego i w starym języku noszą nazwę: Gód.
Dla myśliwca dobre w Grudniu bywa pole do łowów na lisy przed psami, gdyż w tej porze najlepsze mają futro. Od Nowego Roku bowiem, rodzinne swe opuszczają miejsca, a idą po nad rzeki w równiny, gdzie gęsta wiklina. Najlepsze też i na zające pole, bo o tej dobie sarnie i zajęcze cąbry najtężej nabite, smaczną dają nam zwierzynę.
Od świąt Bożego N arodzenia, w następnym tygodniu przed Nowym Rokiem, po dworach wiejskich układano huczne kuliki i robiono wcześnie do nich przygotowania. Zapusty bowiem już się zaczynały, a gdy sanna ubita, kulik radosny przebiegał od dworu do dworu, ze dzwonkami, wesołym okrzykiem. i pieśniami, którym wtórowała dziarska kapela.
I otwierały się na sciężaj wrota gościnne, ażeby serdecznie chlebem i solą a z dobrą wolą, podejmować upragnioną drużynę!
Wilia w ziemiańskim dworze
Drzewko, przeważnie świerk z pobliskiego lasu musiało sięgać sufitu. Na czubku umieszczono była gwiazda,od której wiły się w dół łańcuchy i anielski włos. Choinkę zdobiły kupne szklane bombki, papierowe ozdoby domowego wyrobu, cukierki w błyszczących papierkach, pozłacane orzechy i ciężkie czerwone jabłka,które poza zdobieniem, jeszcze obciążały gałęzie umożliwiając ich wyprostowanie.
W jadalni stał stół,obowiązkowo udekorowany białym obrusem pod którym ukryte było trochę siaka. Po kolacji sięgano po źdźbła tego siana, wróżąc z nich jaki będzie następny rok. Proste źdźbło oznaczało pomyślność, pokręcone, że droga życia w następnym roku będzie kręta.
Na stole stał barszcz, albo zupa grzybowa, do tego ryby w różnych postaciach, kutia, legumina, słodkie ciasto. Nie zawsze przestrzegano zasady, że potraw ma być dwanaście, ale zawsze na stół z okazji wilii trafiały eleganckie srebra i porcelana.
Pierwsza gwiazdka była sygnałem, że można zasiadać do stołu. Tradycyjnie najpierw dzielono się opłatkiem, składając sobie życzenia pomyślności w kolejnym roku i przystępowano do jedzenia leżących na stole pyszności. Czasem ktoś przy tym zadławił się ością, na szczęście zamieszanie i pokasływanie trwało tylko przez chwilę i znów panowała niczym niezmącona atmosfera uroczystej kolacji.
Kiedy wszyscy już się najedli otwierały się drzwi do salonu gdzie stała choinka, a pod nią prezenty. To był (przynajmniej dla dzieci) najważniejszy moment dnia. Ktoś zasiadał do fortepianu i zaczynał wygrywać kolędy. Śpiewano "Cicha noc", "W żłobie leży", "Przybieżeli do Betlejem pasterze".
Przed pójściem na pasterkę trzeba było jeszcze pójść przełamać się opłatkiem z pracownikami dworu, a potem można już było ubierać kożuchy i wybierać się na pasterkę, pieszo jeśli kościół był blisko. Taka nocna droga, kiedy brnęło się w głębokim śniegu w całkowitych ciemnościach, przyświecając sobie tylko trzymanymi w ręku latarniami miała w sobie coś z niesamowitej przygody. Do kościoła wszyscy docierali zmęczeni,ale roześmiani i zajmując miejsca w "dworskiej" ławce przyłączali się do chóru śpiewających kolędy głosów.
W jadalni stał stół,obowiązkowo udekorowany białym obrusem pod którym ukryte było trochę siaka. Po kolacji sięgano po źdźbła tego siana, wróżąc z nich jaki będzie następny rok. Proste źdźbło oznaczało pomyślność, pokręcone, że droga życia w następnym roku będzie kręta.
Na stole stał barszcz, albo zupa grzybowa, do tego ryby w różnych postaciach, kutia, legumina, słodkie ciasto. Nie zawsze przestrzegano zasady, że potraw ma być dwanaście, ale zawsze na stół z okazji wilii trafiały eleganckie srebra i porcelana.
Pierwsza gwiazdka była sygnałem, że można zasiadać do stołu. Tradycyjnie najpierw dzielono się opłatkiem, składając sobie życzenia pomyślności w kolejnym roku i przystępowano do jedzenia leżących na stole pyszności. Czasem ktoś przy tym zadławił się ością, na szczęście zamieszanie i pokasływanie trwało tylko przez chwilę i znów panowała niczym niezmącona atmosfera uroczystej kolacji.
Kiedy wszyscy już się najedli otwierały się drzwi do salonu gdzie stała choinka, a pod nią prezenty. To był (przynajmniej dla dzieci) najważniejszy moment dnia. Ktoś zasiadał do fortepianu i zaczynał wygrywać kolędy. Śpiewano "Cicha noc", "W żłobie leży", "Przybieżeli do Betlejem pasterze".
Przed pójściem na pasterkę trzeba było jeszcze pójść przełamać się opłatkiem z pracownikami dworu, a potem można już było ubierać kożuchy i wybierać się na pasterkę, pieszo jeśli kościół był blisko. Taka nocna droga, kiedy brnęło się w głębokim śniegu w całkowitych ciemnościach, przyświecając sobie tylko trzymanymi w ręku latarniami miała w sobie coś z niesamowitej przygody. Do kościoła wszyscy docierali zmęczeni,ale roześmiani i zajmując miejsca w "dworskiej" ławce przyłączali się do chóru śpiewających kolędy głosów.
Dziady i Zaduszki.
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie? Czyscowe duszeczki! W jakiejkolwiek świata stronie: Czyli która w smole płonie, Czyli marznie na dnie rzeczki, Czyli dla dotkliwszej kary W surowym wszczepiona drewnie, Gdy ją w piecu gryzą żary, I piszczy, i płacze rzewnie; Każda spieszcie do gromady! Gromada niech się tu zbierze! Oto obchodzimy Dziady! Zstępujcie w święty przybytek; Jest jałmużna, są pacierze, I jedzenie, i napitek. (...) Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie? Naprzód wy z lekkimi duchy, Coście śród tego padołu Ciemnoty i zawieruchy, Nędzy, płaczu i mozołu Zabłysnęli i spłonęli Jako ta garstka kądzieli¹ Kto z was wietrznym błądzi szlakiem, W niebieskie nie wzleciał bramy, Tego lekkim, jasnym znakiem Przyzywamy, zaklinamy." A. Mickiewicz "Dziady" |
Ilustracja na szczycie strony jest fragmentem obrazu alfreda Wierusz-Kowalskiego "Dożynki". Wszystkie dzieła sztuki wykorzystane na stronie znajdują się w domenie publicznej i zostały zaczerpnięte z Wikimedia Commons. |