Wreszcie na panku stali oficjaliści. Pisarz w tużurku, ekonomowie z folwarków, nadlcśny, lokaj i ogrodnik, a na ich czele Bartłomiejowa wystrojona, w nowej sukni, i Bartłomiej, trzymający tacę oplecioną kwiatami z chlebem i solą, i z pękiem kluczy.
(...) Na podwórzu folwarcznym stały naokoło stoły i ławki, a w środku była pusta przestrzeń, czysto wymieciona, przeznaczona do tańca. Na małym wzniesieniu, w głębi, siedzieli muzykanci. Dokoła kołysały się na sznurach lampki, które zaczynało zapalać kilku chłopaków. Na stołach wznosiły się stosami nakrajane porcje chleba, pierogów, kromki sera, kawałki kiełbas, obwarzanki i pierniki, a w olbrzymich naczyniach dymił rosół i pływały kawałki mięsa. Wódki nie miało być wcale na tej fecie, urządzonej z woli i z prywatnych funduszów Zosi, tylko piwo. Herbata zaś dla starszych, a dla młodszych woda z sokiem. Ale za to muzyka dobra, basetla, skrzypce, flet i bęben.
Gwar już panował ogromny. Tłum dziewcząt w jaskrawych, perkalowych sukniach i parobczaków, ubranych odświętnie, gromady starszych kobiet i gospodarzy w szarych, samodziałowych kurtkach, nawet dzieci cisnęły się około stołów, pożerając oczami zastawioną dla nich wieczerzę. (...)"
Emma Dmochowska "Dwór w Haliniszkach"