Zima z cietrzewiem
"(...) Zimę spędzają cietrzewie w mniejszych lub większych stadach, grupując się w miejscach, obfitujących w brzozy, których pąki, jak już wspomniałem, służą im za pożywienie. Stada te składają się przeważnie z osobników obojga płci, czasem jednak spotkać można inne ugrupowania: koguty oddzielnie w miejscach bardziej otwartych, a kury niewielkimi stadkami w gęstwinach leśnych.
Gdzie zwierzyny tej niewiele, tam zwykle trzymają się przez zimę rodzinnem jesiennem stadkiem, do którego przyłączają się sąsiadujące stare sztuki. Na wschodzie natomiast, gdzie w niektórych okolicach cietrzewi jest bardzo dużo łączą się one na zimę w stada olbrzymie, i mnie samemu zdarzyło się widzieć w puszczy Osyńskiej w Witebszczyźnie stado, liczące przeszło pięćset sztuk.
Zimowe stado cietrzewi ma zwykle za przewodnika starego, doświadczonego koguta, który je prowadzi, siedzi w czasie żerowania nieco opodal, pilnie bacząc na okolice i w razie niebezpieczeństwa
porywając stado do ucieczki.
Zaraz po wschodzie słońca cietrzewie opuszczają miejsce noclegu i rozsiadają się na brzozach na żerowisko. Nasyciwszy głód, siedzą na drzewach czas długi, albo i cały dzień do wieczornego żeru, który rozpoczyna sic około godz. 2-ej popołudniu. Jeżeli jednak mróz jest silny, to na południe zlatują
znów na ziemię i kryją się w jamkach w śniegu, albo w braku niego w gęstych krzakach. W wyjątkowych okolicznościach, w razie silnej nawałnicy lub mrozu poniżej -25 stopni zdarza się, że ptaki dzień cały siedzą w ukryciu, nie pokazując nosa na świat boży i nie odżywiając się wcale.
Nocują zawsze na ziemi, dopóki nie ma śniegu w gęstych krzakach, trawie lob zielsku, potem w śniegu, w którym kopią jamki i korytarze, nieraz na parę łokci długości. Korytarz taki wygląda z zewnątrz jak dziura, o średnicy około 20 cm, idący pionowo przez całą grubość śniegu; przy samej ziemi dziura wykręca się pod prostym kątem, biegnie poziomo i dosięga niekiedy 2 m długości. Ptak siedzi zwykle w samym końcu tego korytarza, który rozszerza się nieco, tworząc właściwą kotlinę.
Opuszczając dobrowolnie swe legowisko, ptak wychodzi przez otwór wejściowy, spłoszony jednak, przebija się wprost ku górze, chyba, że nie pozwala na to stwardniała skorupa śnieżna (...)"
Fragment pochodzi z książki Włodzimierza Korsaka wydanej w ramach Biblioteczki Myśliwskiej Przeglądu Myśliwskiego i Łowiectwa Polskiego w roku 1925
Gdzie zwierzyny tej niewiele, tam zwykle trzymają się przez zimę rodzinnem jesiennem stadkiem, do którego przyłączają się sąsiadujące stare sztuki. Na wschodzie natomiast, gdzie w niektórych okolicach cietrzewi jest bardzo dużo łączą się one na zimę w stada olbrzymie, i mnie samemu zdarzyło się widzieć w puszczy Osyńskiej w Witebszczyźnie stado, liczące przeszło pięćset sztuk.
Zimowe stado cietrzewi ma zwykle za przewodnika starego, doświadczonego koguta, który je prowadzi, siedzi w czasie żerowania nieco opodal, pilnie bacząc na okolice i w razie niebezpieczeństwa
porywając stado do ucieczki.
Zaraz po wschodzie słońca cietrzewie opuszczają miejsce noclegu i rozsiadają się na brzozach na żerowisko. Nasyciwszy głód, siedzą na drzewach czas długi, albo i cały dzień do wieczornego żeru, który rozpoczyna sic około godz. 2-ej popołudniu. Jeżeli jednak mróz jest silny, to na południe zlatują
znów na ziemię i kryją się w jamkach w śniegu, albo w braku niego w gęstych krzakach. W wyjątkowych okolicznościach, w razie silnej nawałnicy lub mrozu poniżej -25 stopni zdarza się, że ptaki dzień cały siedzą w ukryciu, nie pokazując nosa na świat boży i nie odżywiając się wcale.
Nocują zawsze na ziemi, dopóki nie ma śniegu w gęstych krzakach, trawie lob zielsku, potem w śniegu, w którym kopią jamki i korytarze, nieraz na parę łokci długości. Korytarz taki wygląda z zewnątrz jak dziura, o średnicy około 20 cm, idący pionowo przez całą grubość śniegu; przy samej ziemi dziura wykręca się pod prostym kątem, biegnie poziomo i dosięga niekiedy 2 m długości. Ptak siedzi zwykle w samym końcu tego korytarza, który rozszerza się nieco, tworząc właściwą kotlinę.
Opuszczając dobrowolnie swe legowisko, ptak wychodzi przez otwór wejściowy, spłoszony jednak, przebija się wprost ku górze, chyba, że nie pozwala na to stwardniała skorupa śnieżna (...)"
Fragment pochodzi z książki Włodzimierza Korsaka wydanej w ramach Biblioteczki Myśliwskiej Przeglądu Myśliwskiego i Łowiectwa Polskiego w roku 1925
Kuropatwy zimą
fragment pochodzi z książki Juljana Besiekierskiego "Kuropatwa szara czyli pospolita" wydanej nakładem Redakcyi "Łowca Polskiego" w roku 1901
"(...) W zimie, gdy śnieg jest miękki, kuropatwy łatwo wygrzebują w nim dołki, w których jako tako zabezpieczone mogą noce i większa część dnia przebywać; wszelako zimę uważać należy za najkrytyczniejszą dla nich porę. Nie silne mrozy, lecz głębokie śniegi są dla kuropatw zwykłą przyczyną zagłady. Gdy oziminy zostaną pokryte grubą ich warstwą, co utrudnia możność dostawania się do zieleniny, a nadto zlodowaciała, twarda powierzchnia śniegu, po myśliwsku krusta zwana, uniemożliwi w zupełności przebicie takowej, natenczas biedne ptaki r. wycieńczenia od głodu i wystawienia na łup drapieżników, w większej połowie zazwyczaj ginąć muszą. W takich chwilach należałoby tym pożytecznym ptakom koniecznie udzielić pomocy, którą wszyscy ziemianie bez wyjątku, po prostu z litości i moralnych pobudek, nieść powinni.
Jeżeli śnieg nie jest zbyt głęboki, a zmarznięta powierzchnia uniemożliwia kuropatwom dostanie się do gruntu, to oziminę, z jesieni bujnie ujętą, skruszyć można ciężkiemi bronami, co nawet i dla samej oziminy na pożytek wypadnie, powstrzymując zapleśnienie. Gdyby zaś grubość spadłego śniegu była znaczniejszą, w takim już razie bronę zastąpić należy ręczną szuflą, oczyszczając nią do samej ziemi niewielkie przestrzenie. Odkrytemi listkami oziminy pierwszy głód kuropatwy zaspokoją, wszakże nie należy na użyciu tyle doraźnego sposobu poprzestawać, bowiem pierwsza zadymka wszystko zniweczy. Powyższe sposoby ratunku stosować należy tylko w razach nagłej i koniecznej potrzeby. Osłabionym przez głód i srogość zimy kuropatwom należy urządzać budki w których-by nie tylko pożywienie, ale nadto i dogodne schronisko od napaści drapieżników - znalazły (...)"
"(...) W zimie, gdy śnieg jest miękki, kuropatwy łatwo wygrzebują w nim dołki, w których jako tako zabezpieczone mogą noce i większa część dnia przebywać; wszelako zimę uważać należy za najkrytyczniejszą dla nich porę. Nie silne mrozy, lecz głębokie śniegi są dla kuropatw zwykłą przyczyną zagłady. Gdy oziminy zostaną pokryte grubą ich warstwą, co utrudnia możność dostawania się do zieleniny, a nadto zlodowaciała, twarda powierzchnia śniegu, po myśliwsku krusta zwana, uniemożliwi w zupełności przebicie takowej, natenczas biedne ptaki r. wycieńczenia od głodu i wystawienia na łup drapieżników, w większej połowie zazwyczaj ginąć muszą. W takich chwilach należałoby tym pożytecznym ptakom koniecznie udzielić pomocy, którą wszyscy ziemianie bez wyjątku, po prostu z litości i moralnych pobudek, nieść powinni.
Jeżeli śnieg nie jest zbyt głęboki, a zmarznięta powierzchnia uniemożliwia kuropatwom dostanie się do gruntu, to oziminę, z jesieni bujnie ujętą, skruszyć można ciężkiemi bronami, co nawet i dla samej oziminy na pożytek wypadnie, powstrzymując zapleśnienie. Gdyby zaś grubość spadłego śniegu była znaczniejszą, w takim już razie bronę zastąpić należy ręczną szuflą, oczyszczając nią do samej ziemi niewielkie przestrzenie. Odkrytemi listkami oziminy pierwszy głód kuropatwy zaspokoją, wszakże nie należy na użyciu tyle doraźnego sposobu poprzestawać, bowiem pierwsza zadymka wszystko zniweczy. Powyższe sposoby ratunku stosować należy tylko w razach nagłej i koniecznej potrzeby. Osłabionym przez głód i srogość zimy kuropatwom należy urządzać budki w których-by nie tylko pożywienie, ale nadto i dogodne schronisko od napaści drapieżników - znalazły (...)"
Kuropatwy latem
"(...)Oboje rodzice wspólnie wyprowadzają dzieci na żer, a zwołując je bezustannie, grupują około siebie, starając się im wyszukiwać najodpowiedniejszy. W piewszych dniach życia młodych rodzice najtrudniejsze do spełnienia mają zadanie. Maleństwa te tak są delikatne, że cośkolwiek niestosownego srodze im zaraz szkodzi. W tym peryodzie życia głównym ich pokarmem bywają przeważnie mrówcze larwy czyli zalążki zwane powszechnie jajkami, a w braku takowych miękkie części polnych skoczków. Po upływie tygodnia dopiero inne delikatne owady i żuczki za pożywienie służyć im mogą. Długo trwąjące deszcze pomiędzy świeżo wylęgniętemi kuropatwami ogromne szkody sprawiają. Pisklęta,
w tej fazie życia będące, niezmiernie są delikatne i czułe na zamoczenie i przeziębienie, których pomimo usilnych starań rodziców trudno nieraz uniknąć. Słoty czerwcowe wielkie spustoszenia zawsze sprawiają, które dla lubowników myślistwa są tem dotkliwsze, że już parze kuropatwiej po raz drugi na wyprowadzenie potomstwa czasu brakuje. Z tej to przyczyny w czasie polowań spotykać się daje tak wiele jałowych parek i stad małolicznych (...)
Wzrok kuropatwy posiadają dosyć dobry, przez co jastrzębia zdała dostrzegać mogą, przed którym albo do ziemi przywarowują lub też, jeżeli czasu wystarcza, chronią się lotem, czy pieszo w pobliskie zarośla lub wyżęte zboża. Jeżeli jednak pomimo baczności koguta uda się jastrzębiowi pochwycić którąkolwiek sztukę stada, strach paniczny ogarnia całą rzeszę, pod którego wrażeniem zupełnie traci przytomność. Jedne zrywają się i lecą na oślep gdy drugie pozostają na miejscu, jakby przykute do
ziemi i tak ubezwładnione doznanem wrażeniem, że ich swobodnie niekiedy ręką wziąść można (...)
Jeżeli dnie są ciepłe i pogoda sprzyja, wychowanie idzie pomyślnie i rnłode rosną, jak na drożdżach. Gdy jednakże nadejdzie krytyczna chwila pierzenia, wtedy młode w razie zamoczenia lub przeziębienia po większej części giną. Są one w owej lazie tak wycieńczone cierpieniem gubienia starych i wyrastania nowych piórek, źe niesprzyjająca pogoda łatwo je dziesiątkuje.
Gdy młode zupełnie wyrosną, to w pewnym stopniu dopomagają rodzicom w strzeżeniu całości stada przez przyjmowanie z kolei na siebie obowiązków stróżowania, co wielce przyzwyczaja ich do bacznej ostrożności, tak w przyszłem, samoistnem życiu potrzebnej (...)"
fragment pochodzi z książki Juljana Besiekierskiego "Kuropatwa szara czyli pospolita" wydanej nakładem Redakcyi "Łowca Polskiego" w roku 1901
w tej fazie życia będące, niezmiernie są delikatne i czułe na zamoczenie i przeziębienie, których pomimo usilnych starań rodziców trudno nieraz uniknąć. Słoty czerwcowe wielkie spustoszenia zawsze sprawiają, które dla lubowników myślistwa są tem dotkliwsze, że już parze kuropatwiej po raz drugi na wyprowadzenie potomstwa czasu brakuje. Z tej to przyczyny w czasie polowań spotykać się daje tak wiele jałowych parek i stad małolicznych (...)
Wzrok kuropatwy posiadają dosyć dobry, przez co jastrzębia zdała dostrzegać mogą, przed którym albo do ziemi przywarowują lub też, jeżeli czasu wystarcza, chronią się lotem, czy pieszo w pobliskie zarośla lub wyżęte zboża. Jeżeli jednak pomimo baczności koguta uda się jastrzębiowi pochwycić którąkolwiek sztukę stada, strach paniczny ogarnia całą rzeszę, pod którego wrażeniem zupełnie traci przytomność. Jedne zrywają się i lecą na oślep gdy drugie pozostają na miejscu, jakby przykute do
ziemi i tak ubezwładnione doznanem wrażeniem, że ich swobodnie niekiedy ręką wziąść można (...)
Jeżeli dnie są ciepłe i pogoda sprzyja, wychowanie idzie pomyślnie i rnłode rosną, jak na drożdżach. Gdy jednakże nadejdzie krytyczna chwila pierzenia, wtedy młode w razie zamoczenia lub przeziębienia po większej części giną. Są one w owej lazie tak wycieńczone cierpieniem gubienia starych i wyrastania nowych piórek, źe niesprzyjająca pogoda łatwo je dziesiątkuje.
Gdy młode zupełnie wyrosną, to w pewnym stopniu dopomagają rodzicom w strzeżeniu całości stada przez przyjmowanie z kolei na siebie obowiązków stróżowania, co wielce przyzwyczaja ich do bacznej ostrożności, tak w przyszłem, samoistnem życiu potrzebnej (...)"
fragment pochodzi z książki Juljana Besiekierskiego "Kuropatwa szara czyli pospolita" wydanej nakładem Redakcyi "Łowca Polskiego" w roku 1901
|
|