"W Wąsoszach, nad jeziorem Śłesińskiem, mieszkali podówczas państwo Tadeuszostwo Mierzyńscy. On, owdowiawszy w dość już podeszłym wieku, ożenił się po raz wtóry z niemłodą już także wdową. Stanowili bardzo zacne i miłe stadło, choć domu, co się zwie, otwartego, nie prowadzili. Córka ich, Bronisława, obecna pani Wiesiołowska, bardzo przystojna, miła, inteligentna i muzykalna panienka, była niezmiernie sympatyczna w obejściu i we wszystkich towarzystwach nader pożądanym gościem.
Syn jedynak, Władysław Mierzyński (...) utrzymał do dziś dnia we wzorowym stanie majątek ojczysty i ciągle go w wartości podnosi. (...) Życie jego wisiało już na włosku, i Bóg go cudownie ocalił, a stało się to z okazyi sprawy sercowej. Kochali się od dawna z panną S., ale miłość tę chowali pod korcem, rodzice bowiem panny zamożnej szukali dla niej jeszcze świetniejszej pod względem majątkowym partyi. Napróżno wzdychali młodzi do siebie, napróżno panna zapewniała rodziców, że za nikogo innego, prócz Władzia Mierzyńskiego nie
wyjdzie, rodzice byli w swem postanowieniu niezachwiani. W jakiś czas znalazł się odpowiadający widokom rodziców konkurent, w osobie bardzo zacnego bogatego właściciela dóbr ziemskich. Po niedługich konkurach panna, ulegając woli rodziców, zgodziła się na oddanie mu ręki. Kiedy w parę miesięcy potem wieczorem miały się odbyć gody weselne, kiedy zjechali się już goście z okolicy i pan młody przybył z cukrową kolacyą, jak to było podówczas we zwyczaju, nagle rozległ się hałas na dworze, że panienki niema. Szukają rodzice i służba, szuka pan młody z drużbami! Noc była tak ciemna, że świata przed sobą widać nie było, puszczono gońców na wsze strony, ale napróżno... goście kolacyę zjedli i razem z drużbami i panem młodym wrócili do siebie.
W parę dni później nadszedł list od młodych już państwa Władysławostwa Mierzyńskich, złączonych już legalnym związkiem małżeńskim i proszących o błogosławieństwo. Wieść ta piorunem gruchnęła po okolicy; my wszyscy młodzi, cośmy Władka znali i kochali, ucieszyliśmy się tern serdecznie, inaczej jednak przyjęli to rodzice panny młodej i obrażony konkurent. Posłał on zaraz wyzwanie Władkowi, i odbył się pojedynek w bardzo ostrych warunkach, w których Władek ledwie życia nie postradał, przeciwnik bowiem wpakował mu kulę w bok i spowodował tak straszny ubytek krwi, że o życiu młodego żonkosia zwątpiono. (...)"