(...)
Czemże był Natolin przed laty?
Umiłowaną siedzibą Anny z Tyszkiewiczów hr. Potockiej, artystki o subtelnym smaku, niepospolitej znawczyni sztuki, która pragnęła piękno Grecji i Włoch zaszczepić i hodować tu na rodzinnej ziemi w swym
ulubionym Natolinie; której (jak mówi sama w swych „Pamiętnikach") wszystkie ambicje, cała miłość własna i polot wyobraźni skupiły się około upiększenia Natolina; która (w braku pieniędzy) bez wahania i bez żalu
sprzedawała własne klejnoty... byle do Natolina sprowadzić cenne bronzy i marmury.
(...)
Ogromny, podobno czterdziesto-morgowy park, zapewne rozrósł się i spotężniał od owych czasów; ale drogi i ścieżki zarosłe trawą i zielskiem, ale mokradła w niższej części parku, ale odłamy kolumn i odrapane
mury świadczą o zupełnem zaniedbaniu.Tylko pałacyk natoliński zachował siec dotąd w dobrym stanie na zewnątrz. Pałacyk ten, wzniesiony około r. 1778 przez Tomatysa na górze, panującej nad parkiem, posiada
front o harmonijnych linjach włoskiego renesansu i pełnej smaku attyce; druga zaś jego strona, zwrócona ku głównej bramie, wychodzi na obszerny teras, dziś pozbawiony już niemal wszystkich ozdób. Zostały jeszcze na owym tarasie olbrzymie kamienne cerbery, imponujące siłą i plastyką; groźnie wysunięte pazury łap potwornych, łby dumnie zadarte, o pysznem wzgardliwem spojrzeniu, zdają się dzierżyć straż silną
a pewną obok renesansowego pałacu, jedynego dziś świadka jasnej przeszłości Natolina. Kamienne urny, Jesienin pełne pożółkłych liści, niby czary złota, zdobią front tarasu- Od strony tego tarasu kolumnowy
przedsionek, stanowiący jakby świątynię grecką o kopułowatem sklepieniu i pięknie zachowanym rzeźbionym fryzie, prowadzi w ogromne dębowe podwoje, ozdobione herbami hr. Potockich, do wnętrza pałacu. W pokojach dolnych śród mroku (przy .szczelnie zasuniętych żaluzjach) rysują się kontury
mebli, porzuconych bezładnie. Tuż pod oknem niewielkiej sali odcina się od całego otoczenia, lśni alabastrem i doskonalą harmonją linji popiersie, wykonane przez jakiegoś artystę włoskiego, słynnej z urody
córki hr. Auny Potockiej — Natalji (...) Ta rzeźba w alabastrze jest — zdaje się — jedynem cennem dziełem sztuki, pozostałem w Natolinie i skazanem, jak inne, na zapomnienie lub kradzież.
W górnych pokojach — na pół pustka. Pozostało tu trochę przedmiotów bez wartości; na ścianach—trochę sztychów angielskich, śród których zabłąkał się doskonały portrecik Stanisława Kostki Potockiego i Deotymy. Wszędzie bezład rzeczy martwych, nikomu na nic nie potrzebnych, porzuconych rupieci. Tu i owdzie freski na sufitach lub piecach - - to jedyne ślady dawnych, wytwornych ozdób. Tuz obok pałacu wznoszą się piramidy przepysznych modrzewi, a z szerokich balkonowych okien środkowej sali wzrok sięga w głąb parku, w bezmiernie długą i prostą linję dębowej alei, obramowanej świerkami, przesłoniętej
niby błękitnawą gazą — lekkim oparem jesiennego popołudnia.
Opuszczamy pałacyk z uczuciem rozczarowania, zawodu... Cicho przesuwamy się przez pustą sień i kolumno wy przedsionek. Na prawo od tarasu koło kamiennych cerberów wychodzimy na szeroką drogę (...)
W głąb parku przez gęstwę dębów, jesionów i świerków szedł za nami szelest zeschłych traw i liści, grubą warstwą pokrywających aleje. Zdała dochodził nas od czasu do czasu szum skrzydeł bażancich; naraz — strojne ptaki błysnęły w zachodzącem słońcu i — przepadły w gąszczu traw...
Szliśmy ku wyjściu prostą szeroką aleją dębów. Sylwety ogromnych pni drzewnych kładły się teraz na naszej drodze ciemnemi smugami, tworząc niby drugą aleję—cieniów.
Elżbieta Nowicka,Ziemia luty 1920 Natolin