Rzecz działa się kiedy Julian Wieniawski był studentem Instytutu Agronomicznego w Marymoncie. Udał się wtedy na praktyki w dobrach hrabiów Kwileckich, co jak się okazało miało znaczący wpływ na jego późniejsze koleje losu.
O hrabiach Kwileckich z którymi wówczas zawarł znajomość Wieniawski pisał tak "(...) Młodzi hr. Kwileccy, Kazimierz, Władysław i Mieczysław, którzy się dość często w Maleńcu zjeżdżali, odznaczali się rzadkimi przymiotami serca i duszy, uprzejmem nad wyraz obejściem i specyalną dla mnie życzliwością. Dobroć, zacność, łatwość w obcowaniu i dar zjednywania sobie ludzi, były wogóle cechą wszystkich Kwileckich, tak starszych, jak i młodszych. (...) Było mi tam wybornie, miałem śliczne konie wierzchowe do dyspozycyi, stół naturalnie wykwintniejszy; zajęcie na folwarkach interesujące mnie o wiele więcej (...) Parę razy w tygodniu wyjeżdżaliśmy w sąsiedztwo na tańce lub skromne partyjki wista (...) Nieraz urozmaicała nam monotonię wiejskiego wieczoru muzyka, którą z zamiłowaniem uprawiałem (...) Rok ten, przebyty na praktyce w Maleńcu, zaliczam do milszych lat mojej młodości i kiedy mi przyszło rozstać się z tą tak dla mnie życzliwą rodziną, przez łzy serdeczne
zaledwie zdołałem im wypowiedzieć całą mą wdzięczność za ich przyjaźń i cały żal, jaki to rozstanie we mnie wzbudziło.(...)"
Po ukończeniu studiów rolniczych Julian Wieniawski rozpoczął szukanie dla siebie jakiejś dzierżawy, albo niewielkiego majątku na którym mógłby rozpocząć gospodarowanie. Zdecydował się wreszcie na Hniszów nad Bugiem, który okazał się jednak kompletnym nieporozumieniem.
Zaczęło się od tego, że Julian Wieniawski pojechał wpłacić zadatek i ... po drodze przegrał go w karty. Można było wziąść to za zly znak i odstapić od transakcji, ale mimo to Hniszów został kupiony. Julian Wieniawski objął go w posiadanie i tak zaczął się epizod w jego zyciu ktory wspominał jako koszmar na odludziu na którym z rzadka stały kurne chaty, a najbliższy sąsiad był w wieku jego rodziców i do tego na zimę opuszczał swój majątek przenosząc się do Warszawy.
Wtedy właśnie niespodziewanie przyszło ocalenie od hrabiów Kwileckich. Władysław Kwilecki przyslał list w którym donosił o śmierci swojej matki oraz składał Julianowi Wieniawskiemu propozycję objęcia dzierżawy nalezacych do niego dóbr Góry i Wielkopole.
Cytując Juliana Wieniawskiego "(...) W miarę rozczytywania się, oczy łzami radości zachodzić mi zaczynały... pierś ledwie wstrzymać mogła okrzyk szczęścia, jaki mi się z niej wyrywał.
— Nareszcie odżyję!!—zawołałem, skończywszy list i zrywając się z miejsca ku stolikowi, aby czemprędzej odpisać hr. Władysławowi (...)".