"(...) Mieliśmy tu przez dwa dni polowanie, które pomimo deszczu i zawiei, co wiernie towarzyszyły myśliwym, udało się wybornie. Trzysta pięćdziesiąt zajęcy padło, ale, co ważniejsze, wszyscy byli w doskonałych humorach i wesołym usposobieniu. Czuli się swobodni i zapraszali się sami na rok przyszły.
Sienkiewicz był trzeci raz w Woli, a za każdym razem więcej mi się podoba. Trzeba go kochać, szczególnie za ten poczciwy jego optymizm na miłości Kraju oparty, nigdy nie wątpi, nigdy pewności w lepszą przyszłość nie traci. Jak przed kilku laty poznałam Sienkiewicza w Radziejowicach, wydał mi się suchy i pozer, jakże przy bliższym poznaniu zdanie zmieniłam Obcowanie z nim serce podnosi i daje rękojmię lepszej przyszłości, bo zdrowe tylko społeczeństwo może tak wierzącego i szlachetnego człowieka wydać.
Chełmoński asystował nie polowaniu, bo wylewu krwi niewinnej się brzydzi, ale gościom wieczorami i jak z lasu wracali. Wyborny to towarzyski element, oryginalnością bawi, rozmowny, nie banalny, nikt mu nie imponuje, wszystkim się podoba. Sienkiewicz zaprosił go do Oblęgorka, a Leon Łubieński na Białą Ruś pod Orszę do dziewiczych lasów, gdzie niedźwiedzie, rysie i głuszce się gnieżdżą. Antoś święcie przyrzekł Leonowi, że Chełmońskiego tam na wiosnę dostawi.
Platerów było dwóch, bez nich nie ma zabawy ani wesołości. Ślicznie śpiewają, bardzo lubią polowanie, pełni zawsze konceptów i fantazji. Brakło Józia Platera, który za chorą żoną pojechał do Włoch, wielki to nasz faworyt, zabawny i serdeczny. (...)"
Maria z Łubieńskich Górska "Gdybym mniej kochała".