Właściciele majątków ziemskich bywali różni. Trafiali się ludzie porządni, ale czasem też hulacy i utracjusze. W ciągu jednego pokolenia zdobyć można było spory majątek, ale też w ciągu jednego pokolenia wszystko utracić. O różnych typach spotykanych w sąsiedztwie przeczytać można w jednej z książek Emmy Dmochowskiej.
"(...) A więc w Hrabowie mieszkali Wielogrodzcy. On sam, ojciec tych dzisiejszych, umarł przed pięciu czy sześciu laty. (...) Niegdyś on i brat jego Onufry, panami byli olbrzymiej fortuny, ale to wszystko jakoś z dymem poszło — zwyczajnie jak u narwańców. Ocalał tylko Hrabów z folwarkami i to odłużony. Od śmierci samego Wielogrodzkiego, gospodarstwem zajmuje się tam niby córka.
Takież to i gospodarowanie. Emancypowana panna, konie zajeżdża, latając po polu od rana do wieczora, strzela z pistoletu, powozi amerykanem. (...) W Muchowieżach Wielkich mieszkał pan Czesław Muchowiecki, kawaler. A w Małych—braterstwo jego, Filipowie. Ona była z domu baronówna Ertel, gdzieś aż z pod Krakowa, więc tak wysoko zadzierali nosa, jakby nie było nikogo równego w całej gubernii. A u nich wszystko po zagranicznemu: furman w liberyi, o, takie herby na powozach, a obiad wieczorem jedzą. No, i na te szyki już połowa fortuny poszła, a i druga połowa pewnie pójdzie prędko, ho ona, choć baronówna, ani grosza posagu nie wniosła, a wymaga — strach! (...) Dalej już cokolwiek, będzie ze cztery mile, kupił niedawno Dziedowicze graf Werner, milioner, rzeczywisty radca stanu, posesyonat, fiu, fiu! Niemłody on już i mieszka tam z żoną. A na lato zjeżdża się do niego cała familia. Te Dziedowicze kupił on z licytacyi; należały dawniej do Walusia Olszy. To był dopiero utracyusz, hulaka, awanturnik! Mając lat ośmnaście, objął dwa ogromne majątki i w przeciągu pięciu lat został bez grosza, ale to naprawdę bez grosza. Rozpił się, rozłajdaczył, tak, że teraz nikt porządny nawet ręki jemu nie podaje.
(...) A w Kozłowiczach są Moruccy. O, tym to wiedzie się! Toż ich ojciec to ledwie miał z czego żyć.
Ziemi to tam było dużo, ale same piaski, wydma nie warto było i pracować na tem. Ale on był' gospodarz dobry i obrotny człowiek. Wystawił browar, a i z lasu umiał korzyści ciągnąć, i z komisyą włościańską umiał jakoś poradzić. A potem kolej przeszła blizko. Tak, że umierając, zostawił trzech synów i trzy piękne folwarki. I synowie też dobrze sobie radzą. Niebardzo to oni mają dobrą opinię w sąsiedztwie, różne tam są o. nich gadania, ale im to wszystko jedno, swoje robią. (...)"
Dmochowska Emma"Panienka" 1899