obrusów białych na różną ilość osób, do 25, nawet do 50. Tkane, herbowe. Piec miał też blachę z fajerkami na mniejsze garnki. Na prawo pod zachodnim oknem był magiel we wgłębieniu. Balii drewnianych było mnóstwo, postawione były na sztorc pod ścianą. A pod drugim oknem od frontu stały ławki, pewnie do stawiania na nich balii do prania. Tu też
stał, pod drugim oknem frontowym, stół do prasowania. Żelazka były na węgiel i na duszę, grzało się je na blasze (...)"
pisze Joanna Krasińska - Głażewska w książce "Dwa światy".
Posiłkując się tym opisem oraz informacjami znalezionymi w książce Ewy Odachowskiej - Zielińskiej i Andrzeja Roberta Zielińskiego "Porady babuni czyli o urokach życia w dworku polskim" oraz "Porządkami domowymi" Lucyny Ćwierczakiewiczowej spróbujmy odtworzyć rytuał prania w ziemiańskim dworze.
W okresie międzywojennym nie było już na szczeście potrzebne samodzielne wytwarzanie mydła (które jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej było standardem), ale wobec kiepskiej kanalizacji dworów zwłaszcza na wschodzie kraju pranie ciągle miało postać całodziennego rytuału noszenia i grzania wody który angażował znaczną część żeńskiego personelu dworu.
O ile pranie białej bielizny nie stanowiło większej komplikacji (w "Porządkach domowych" Lucyna Ćwierczakiewiczowa ogranicza się jedynie do wspomnienia iż opisała jego różne sposoby w wydanym wczesniej kursie gospodarstwa), prawdziwą sztuką było pranie delikatnych materii, kolorowych tkanin i koronek. Samemu praniu koronek Lucyna Ćwierczakiewiczowa poświęca dobrych pięć stron swojej książki opisując skomplikowane procedury naszywania koronek na wałek przed praniem, moczenia w boraksie i przecierania roztworem żelatyny. Znacznie prostszy przepis na pranie koronek (czarnych) znaleziony w notatkach pozostałych poprababce Wiktorii podają państwo Zielińscy. W skrócie przepis sprowadza się do namoczenia koronek w piwie i wygniecenia nie wyciskając, a następnie zawinięciu w ręcznik i przeprasowaniu.
Osobną dziedzinę stanowiło usuwanie plam, podniesioną do rangi alchemii wymagajacej umiejętnego stosowania szeregu składników obejmujących spirytus, amoniak, kwasek cytrynowy,sól, kwaśne mleko i wiele innych.
Wracając znów do koronek ciekawostką jaką podają w swojej książce państwo Zielińscy jest to, że do ich suszenia nie należało uzywać zwykłych drewnianych szczypczyków, ale szczypczyków wykonanych z kości słoniowej "bowiem tylko ten typ - idealnie gładki w odróżnieniu od drewnianych - gwarantował prawidłowe suszenie koronek na sznurze (...)".
Wyprane, wysuszone i wyprasowane pranie lądowało w przepastnych szafach gdzie przełożone lawendą albo werbeną czekało aż zostanie wzięte do użytku.