(...) Nad samą granicą Księstwa Poznańskiego, tuż pod Słupcą, nad dużą przestrzenią wody, stawem czy jeziorkiem, wśród pięknego ogrodu rozłożył się szeroką wstęgą dwór i zabudowania Młodojewa. Była to siedziba zacnej, nad wyraz miłej i szanowanej powszechnie wdowy pani Gościmskiej, która, wychowując dwie dorodne córy i trzech jak świece prostych pięknych chłopców, prowadziła dom na stopie nie zbytkownej, ale dostatniej i dystyngowanej, czego kobiecie wdowie nikt za złe brać nie mógł. Ile razy
interesy sprzedaży zboża prowadziły mnie za fornalkami do Słupcy, tyle razy o ten dom gościnny zawadzić musiałem. Czas biegł nam niespostrzeżenie na muzyce, wesołej rozmowie o sprawach bieżących lub sąsiedzkich, i zawsze jak najmilsze wywoziłem stamtąd wspomnienia. (...)
Wracając z Młodojewa do Gór, zawadzałem często o wieś Biskupie, rezydencyę miłej i poczciwej sąsiadki, pani Anastazowej Karnkowskiej, która we wdowieństwie stosunkowo młode jeszcze lata spędzała. Pan Bóg ją dotknął nadto ciosem bolesnym, zabierając jej syna, jedynaka, Adasia, największą biednej wdowy chlubę i pociechę. Córka jedynaczka, pełna urody i niewieściego wdzięku, choć miała wcale dobrą patryę w sąsiedztwie zdecydowała się jednak później wyjść za mąż do Księstwa Poznańskiego za człowieka młodego i przystojnego, lecz niestety, mało obrotnego, który przez niefortunne spekulacye śliczny majątek wraz z pałacową rezydencyą utracił. Zacna ta jednak i pełna energii pani, ocaliwszy część swego posagu dość znaczną, oszczędnością i pracą umiejętną, zdołała zapewnić obojgu przyzwoite utrzymanie. (...)"
(Fragment wspomnień Juliana Wieniawskiego z przełomu lat 1850-tych i 1860-tych)