Kochany mój Kociu!
Czy lepiej być wielkim agronomem, czy niczym, czy wielkim Niczym? - oto pytanie.
Tyle mi ludzie w uszy nakładli o obowiązkach obywatela ziemianina, żem się wreszcie zamyślił nad tym, czy zawód ten, tak niepozorny i skromny, nie można jakoś wyidealizować, rozszerzyć i znaleźć w nim moralne zadowolenie. Jak i kiedy tego dopnę, aby się w gospodarstwie rozmiłować - nie wiem; że jednak wiecznie wzdychać do jakichś nieokreślonych ideałów, a przy tym stać na miejscu nie można, puściłem się wolnego kłusa po drodze postępu na polu agronomii.
Zaczytanego w jakimś dziełku o rolnictwie zastał mię list Twój już 10 dni temu; odczytałem go zrazu ciekawie, potem wolno wciągałem w siebie jakąś woń z obcego mnie szerkiego świata woń tak różną od zapachu nawozu, który mię otacza. Pomyślałem sobie, żeś Ty szczęśliwy, a potem znowu zadawałem sobie pytania, dlaczego ja dobrowolnie, a raczej machinalnie zaprzągłem się do rzeczy, której nigdy nie lubiłem, a może, co gorsza, nigdy lubić nie będę; ale tu znowu jakieś widmo niby obowiązku mi się ukazało i upadłem ponownie w to błędne koło zapytań. A tu śnieg padał szerokimi płatami I przypomniał mi, że nazajutrz mam u Zamoyskich polować po ponowie; z błędnego więc koła wyszedłem najkrótszą drogą zapomnienia.
Więc polowałem, jadłem bigos i piwną polewkę z serem, grałem w bilard i poszedłem spać, nazajutrz rano do Lublina pojechałem za interesami, potem znowu do gospodarki wróciłem, polowałem znowu, czytałem znowu o rolnictwie i tak aż 10 dni upłynęło, a na list nie odpowiedziałem, choć mi myśl o Tobie wracała co dzień."
Fragment zaczerpnięty z "Z młodych lat. listy i wspomnienia." Konstantego Górskiego, Józefa Weysenhoffa