W połowie lipca zaczynały się żniwa, na polach pojawiały się grupy idących równym szeregiem kosiarzy, za którymi szły kobiety wiążące zboże w snopy. Snopy zboża trafiały następnie na wóz na którym jechały do stodoły. Czesław Miłosz w "Dolinie Issy" pisze o tym tak "(...) Nakładanie snopów na długi drabiniasty wóz wymaga, umiejętności, jest to niemal jak budować dom. Kiedy budynek jest już gotów, pętlę sznura z przodu zarzuca się na koniec belki, okrągłej i śliskiej od wieloletniego użycia, ma ona przyciskać ładunek, żeby nie rozpadł się, kiedy wóz się przechyla. Dwóch zwykle mężczyzn ciągnie za sznur z tyłu, żeby ją docisnąć; niezbyt bezpiecznie, bo jeżeli wyrwie się, może koniom połamać karki. Wreszcie wdrapuje się na wierzch woźnica i, powożąc, widzi pod sobą konie zmalałe niby wiewiórki (...)"
Na koniec żniw urządzane były dożynki. Było w dworze to prawdziwe święto na które przygotowywano na dziedzińcu stoły z poczęstunkiem. Do dworu ściągali odświętnie ubrani pracownicy idący przy wozach na których jechały dożynkowe wieńce,śpiewając ludowe piosenki.
Po wręczeniu wieńców, które trafiały następnie na pokoje gdzie zawieszone na ścianie, tkwiły do kolejnych dożynek zaczynała się uczta, zakończona tańcami, które trwały do świtu.