![Picture](/uploads/9/9/8/0/9980976/published/niwa-2.jpg?1543909255)
Wjechano do lasu. Zielono tam było, ciemno i świeżo. Sosny, słońcem przygrzane, wypuszczały pachnącą ciecz swoją. Trawy i zioła kwitły. Nad głowami kołysała się czarna koronka gałązek i igiełek, a na żółtych, wyniosłych pniach słońce kładło plamy złote i różowe. Las mienił się przeróżnemi barwami, tworzyła się plątanina świateł i cieni, a po wierzchołkach drzew, szumiąc, przechodził wiatr. Zdawało się Jad wisi, że minęły wieki, jak nie widziała tych stron, jak nie oddychała tern powietrzem wilgotnem i pachnącem. Pierś jej rozszerzała się z lubością i chwytała chciwie zapachy i tchnienia swej rodzinnej ziemi. Patrzała wokoło ciekawie i uśmiechała się. Wiedziała dobrze, że nie piękność okolicy ją zachwyca, ale czuła, że i w najpiękniejszem otoczenia nie będzie jej tak miło.
Za lasem ciągnęły się pola włościańskie, a na nich wązkiemi pasami leżały obok siebie wszelkie rodzaje zasiewów. Więc obok zielonych kartofli srebrzyła się gryka, len dojrzewał, powiewały zagony, owsem zasiane, złociły się jęczmiona i prosa stały ciemną ścianą. A tu i owdzie wielkiemi latami świeciły ścierniska, na których kobiety wiązały ostatnie snopy. Deszcz groził, więc pospiesznie zwożono żyto do zagród. Był ruch na zżętych zagonach, ogień z patyków i gałązek tlił się powoli, a przy nim bawiły się dzieciaki. Czerwone spódnice kobiet, jak maki wyglądały wśród dojrzałych kłosów. Podawały one do góry snopy ciężkie, powrósłami je wiązały, a u brzegu stały wozy, zaprzężone w siwe woły, i ładowano na nie plon; skrzypiąc, powoli szły drogą pełne wozy ku wsi. Czasem leciała przez pola pieśń przeciągła, tęskna i, urwana, milkła. W górze pod słońcem skowronki dzwoniły."
Emma Dmochowska "Panienka"